wtorek, 22 grudnia 2020

Szwajcarski Bank Centralny zamierza wycofać z obiegu stare franki

Banki centralne mają władzę nad papierowym pieniądzem. Mogą w dowolny sposób poprzez swoje zarządzenia sprawić, że część banknotów stanie się nieważna. Precedensy w historii były, przykładem jest to jak kiedyś władze Indii unieważniły banknoty o nominałach 500 i 1000 rupii

Banki czasem wypuszczają nowe serie banknotów po to aby wymiksować z interesu oszczędzających w gotówce. Często chodzi o bandziorów, którzy urobek z handlu białym proszkiem nie dość rozsądnie zostawili sobie w foliowych reklamówkach zamiast wyprać go i zalegalizować. Zdarza się, jednak, że dotyka to porządnych obywateli.

Argumentem zwykle jest wypuszczenie banknotów z nowymi zabezpieczeniami.

Tako też robi Szwajcarski Bank Centralny SNB, który od paru lat wypuszcza nową dziewiątą serię banknotów o nowym wzorze. Stara (ósma) seria banknotów, która była w obiegu od lat dziewięćdziesiątych, wkrótce straci ważność. Zostanie to ogłoszone z wyprzedzeniem, ale warto już teraz zatroszczyć się o pozbycie się tych starych banknotów. Jeżeli więc macie któreś z tego wzoru wymieńcie, wydajcie lub wpłaćcie do banku, tak wyglądają stare



Jeżeli macie, któreś z nich - pozbądźcie się. Wprawdzie po wycofaniu z obiegu będzie można je wymienić w kasie SNB w Zurychu lub Bernie, ale umówmy się, nie każdemu z nas tam po drodze.

Tak wygląda nowa seria banknotów, już w obiegu.


Więcej informacji tutaj: https://www.snb.ch/en/iabout/cash



wtorek, 10 listopada 2020

Koronawirus wygodną wymówką?

Od pewnego czasu odnoszę wrażenie,że epidemia koronawirusa stała się dla niektórych firm (o urzędach nie wspomnę) wygodną wymówką na przykrycie nieudolności organizacyjnej i niekompetencji. Obserwuje w działaniach niektórych podmiotów takie sytuacje, że ewidentne opóźnienia (które jak się wnikliwiej przyjrzeć i tak by wystąpiły bo mają swoje źródło w złej organizacji pracy, albo wręcz w systemowym olewaniu klienta) są tłumaczone "bo koronawirus". Ale przecież, o tym, że będzie jesienna fala koronawirusa było wiadomo w marcu. Od pół roku wszyscy mogli się organizacyjnie przygotować do pracy w tym nietypowym reżimie, wiadomo było,że ludzie mogą chorować i trzeba organizować zastępstwa, etc. 

Mam wrażenie, że dla niektórych przedsiębiorstw koronawirus jet zbawieniem bo pozwala bezkarnie uniknąć odpowiedzialności za swoją niekompetencję, czy wręcz zaplanowaną nieudolność. Weźmy taki przykład - projekt, który trwa od półtora roku. przez pierwsze pół roku nic w nim się nie działo i nie kończy się w terminie we wrześniu bo na ostatnią chwilę robione są poprawki. tymczasem do klienta wytłumaczenie jest "bo koronawirus" i można spokojnie przykryć fakt, że ten projekt z założenia musiał być opóźniony.

Mam wrażenie,że szczególnie duże korporacje i banki upodobały sobie wymówkę "na koronawirusa". Biura obsługi klienta, które nigdy nie odpowiadały na zapytania na czas, teraz mają wygodne wytłumaczenia "bo epidemia". Tylko ciekaw jestem czy jak wróci "normalność" to zaczną odpisywać szybciej na maile i załatwiać reklamacje?



piątek, 16 października 2020

Rząd wykonał solidną robotę aby zaorać branże, którym chciał pomóc...

Tak sobie rozważam obecną sytuacją i doszedłem do wniosku, że przez ostatnie pół roku rząd wykonał na prawdę solidną robotę aby doprowadzić do upadku branże, którym tak bardzo chciał pomóc. Chodzi mi oczywiście o hotelarstwo, fitness, kulture, wesela, etc. 

Przecież to głupie luzowanie latem tak jakby nigdy nic się nie działo doprowadziło właśnie do sytuacji, że epidemia wymyka się spod kontroli i teraz trzeba zaciągać ręczny hamulec. 

Gdyby słuchano ekspertów i np. posłuchano, że luzowanie obostrzeń w branży weselnej jest nadmierne to dziś nie trzeba by likwidować wesel całkowicie. 

Swoją drogą, to szczerze mówiąc, myślę, że w obecnej sytuacji "wojennej" de facto głupotą jest przygotowywanie sobie jakichkolwiek planów życiowych związanych z organizowaniem tego typu imprez. Na prawdę trzeba było być nieźle naiwnym, żeby wierzyć, że "wszystko będzie dobrze" na jesieni. 

Powiem szczerze, ktoś kto na prawdę wierzył, że rząd ma sytuacje pod kontrolą i że wszystko będzie dobrze, jest głupi jak but. Wystarczy pożyć w Polsce parę dekad, żeby odkryć,że polak jest ZAWSZE mądry po szkodzie i NIGDY nie przygotowuje się na kryzysy, czy klęski. Ktoś kto tego nie rozumie jest debilem. Ktoś kto takie myślenie  uskutecznia, jest debilem do kwadratu.

Powódź stulecia nas niczego nie nauczyła, nie nauczyła nas niczego katastrofa smoleńska, nie nauczyły nas niczego pęknięte rury do Czajki, pierwsza fala pandemii też nas niczego nie nauczyła... a jak ktoś nie wierzy w wirusa, to niech dalej nie myje rąk po wyjściu z kibla i niech się zapisze na wolontariat do szpitala albo DPSu.

Wracając, do naszego rządu - wykonał kawał dobrej roboty przekonując wszystkich, że nie ma się czym przejmować i można wpieprzać kebaby brudnymi rękami kichając na wszystko i wszystkich. Niestety, teraz za to będą wszyscy cierpieli, a szczególnie ci najsłabsi, którzy się pochorują, albo z tej czy innej przyczyny nie dostaną do szpitala, czy ześwirują na kwarantannie. Radośnie przebalowaliśmy pół roku, a teraz będziemy odczuwać tego skutki. Ciekawe, czy nas to czegoś nauczy.


wtorek, 15 września 2020

Czy na obligacjach da się uciec przed inflacją?

W bankach na lokatach oprocentowanie jest tak znikome, że oszczędzający już od miesięcy rozglądają się za alternatywą. W lipcu i sierpniu popyt na obligacje był w związku z tym rekordowy. Przez 8 miesięcy Polacy kupili obligacje za 19 miliardów złotych. To więcej niż w (dotychczas) rekordowym 2019 roku.  Pytanie tylko, czy można w ten sposób uciec przed inflacją? Obawiam się, że nie zawsze. Cel inflacyjny NBP to 2,5%, projekcja inflacji na ten rok sugeruje, że będzie to około 3,3%


No ale jak ma się do tego oprocentowanie obligacji? Obligacje 3 miesięczne dają 0,5%, dwulatki 1% rocznie a 3 latki 1,1% rocznie. To znacznie poniżej inflacji. 

Mamy jeszcze obligacje indeksowane inflacją. Maja one taką konstrukcję, że w pierwszym roku oprocentowanie jest niskie a potem jest obliczane na podstawie marzy i współczynnika inflacji. Tutaj wiele zależy czy ta inflacja będzie znacząco wyższa i na jaki okres "zakładamy" się o nią z bankiem centralnym.

Aktualnie wygląda to tak:

  • 4-latki - 1,30 % w pierwszym rocznym okresie odsetkowym, w kolejnych rocznych okresach odsetkowych: marża 0,75% + inflacja,
  • 10-latki - 1,70 % w pierwszym rocznym okresie odsetkowym, w kolejnych rocznych okresach odsetkowych: marża 1,00% + inflacja
    6-letnie Rodzinne Obligacje Skarbowe - 1,50 % w pierwszym rocznym okresie odsetkowym, w kolejnych rocznych okresach odsetkowych: marża 1,25% + inflacja
  • 12-letnie Rodzinne Obligacje Skarbowe - 2,00 % w pierwszym rocznym okresie odsetkowym, w kolejnych rocznych okresach odsetkowych: marża 1,50% + inflacja
Na piereszy rzut oka widać, że największą szansę na pokonanie inflacji mają Rodzinne Obligacje Skarbowe, które można nabyć za 500+

Tak z kolei widzą to analitycy HRE investments, którzy wzięli pod uwagę projekcję inflacji.




czwartek, 20 sierpnia 2020

Dochody państwa spadną o 36,7mld zlotych

Z powodu kryzysu wywołanego pandemią dochody budżetu państwa spadną o 37,6 mld złotych, tak przewiduje przyjęty dziś przez rząd projekt nowelizacji budżetu. Jest to mniej więcej tyle ile wynoszą roczne wydatki na 500+

Planowany przez rząd w nowelizacji deficyt budżetowy jest najwyższy w historii i miałby wynieść 109,3 mld złotych.


Ciekawy wykres wrzuciło na swój Twiter ING


Ciekawe skąd budżet zamierza pożyczyć te pieniądze i czy zadłuży się na rynku krajowym czy na rynkach międzynarodowych. Tak czy inaczej raczej nie będzie to miało pozytywnego wpływu na stabilność złotówki.

czwartek, 9 lipca 2020

Finansowy krajobraz pandemiczny - rosną koszty

Przyglądając się obecnej sytuacji na rynku ofert bankowych wnioski są takie, że chyba długo przyjdzie nam poczekać na powrót do banków ofert lokat na 3%. Na razie banki podnoszą opłaty i chyba warto aby przyjrzeć ię swoim rachunkom i kartom. Być może jesteśmy w stanie zaoszczędzić co nieco zamykając po prostu nieaktywne rachunki. Banki mają tendencję do wprowadzania nowych opłat i prowizji.Pula możliwych do wykorzystania nagród i promocji staje się coraz mniejsza i warto sprawdzić czy rachunki, które kiedyś otwarliśmy przy okazji jakiejś promocyjnej oferty nie zaczynają nam zjadać pieniędzy. Podobnie jest z kartami. Słynne już jest posunięcie City banku, który swą, darmową dotychczas, kartę Simplicity obkłada opłatami. Nie jestem pewien czy dotkną one obecnych klientów, ale warto trzymać rękę na pulsie.

Rosną niestety koszty utrzymania, nie tylko w aspekcie kosztów w bankach. Inflacja ma się dobrze, nowe pięćsetki są w drodze do bankomatów a NBP chwali się, że skupił obligacje za 100 miliardów. Efektywnie to oznacza przecież 100 miliardów wpompowanych w rynek. Jak to się przełoży na wartość pieniądza? Zadłużeni w walutach powinni mieć się na baczności.

czwartek, 18 czerwca 2020

Coraz mniej opłaca się trzymać oszczędności w bankach

Tak jak w tytule. Coraz mniej opłaca się trzymać oszczędności w banku. Za konto oszczędnościowe, które poziomem oprocentowania nie różni się praktycznie od zwykłego ROR trzeba coraz częściej płacić. Co więcej, na takim koncie ma się ograniczony dostęp do swoich środków. Tak więc należy się moim zdaniem zastanowić, czy trzymanie pieniędzy na koncie oszczędnościowym w ogóle ma sens. jeżeli już, to sens ma trzymanie ich na zwykłym RORze, do którego możemy w każdej chwli się dostać wypłacając z niego... ale ale.

No właśnie, okazuje się, że coraz częściej problemem jest wypłacenie większej gotówki z bankomatu. Sieci bankomatowe chcą w ten sposób rekompensować sobie spadek dochodów z prowizji od wypłat, zmuszając nas do częstszej wypłaty mniejszych kwot. Jednak może się okazać (i to trzeba sprawdzić w tabeli opłat swojego banku) czy np. któraś z kolei wypłata z bankomatu w miesiącu nie jest już obłożona prowizją. Ja tak miałem w Pekao, że któraś w miesiącu wypłata gotówki kosztowała mnie pięć złotych.

Co robić? Jak żyć?

Chyba trzeba się przeprosić z gotówką bo w sumie, różnicy nie ma (tak samo tracimy na inflacji) a przynajmniej pieniądze dostępne na zawołanie.

środa, 27 maja 2020

Rząd znosi kolejne ograniczenia a inwestorzy chyba nabierają optymizmu

W miarę jak rząd znosi kolejne ograniczenia i przynajmniej teoretycznie wszystko wraca do nowej "normalności" inwestorzy chyba zaczynają nabierać nieco optymizmu, że nie będzie tak tragicznie. Owszem są i będą branże, które epidemia i związane z nią ograniczenia przeorały i wykrwawiają.

Natomiast patrząc np. na kurs złotówki to widzimy, że zauważalnie się ona umocniła i zaczyna wracać do poziomów z okolic końca marca.



Co jeszcze bardziej interesujące notowania WIG i WIG20 zanotowały zjazd na przełomie lutego i marca, a dołek właśnie na początku ograniczeń epidemicznych w połowie marca i od tego czasu systematycznie zwyżkują.



Czyżby oznaczało to, że strach ma wielkie oczy czy też, że nadzieja matką głupców?

środa, 22 kwietnia 2020

Najgorsza jest niepewność

Mamy za sobą ponad miesiąc  ograniczeń związanych z epidemią koronawirusa. Oczywiście ograniczenia te doskwierają wszystkim, czy to rodzicom uczniów,czy pracownikom, czy też przedsiębiorcom. Wydaje mi się, że jednym z najgorszych aspektów poza stratami które już wszyscy doświadczają, jest niepewność jutra. No bo skoro nie znamy planu znoszenia tych ograniczeń to jak możemy zaplanować czy nasza działalność gospodarcza, czy zawodowa będzie miała szanse kontynuacji? Teoretycznie rząd przedstawił jakiś plan, ale jest to tak chaotyczne i niejasne, że pokusiłbym się o stwierdzenia, że nadal żadnego planu nie znamy. Mamy więc niepewność, nie wiadomo czy i kiedy dzieci pójdą do szkół, nie wiadomo czy i kiedy zostaną otwarte galerie handlowe, albo kiedy wreszcie będzie można iść normalnie do pracy.

Nie mam gotowych rozwiązań. nie jestem specjalistą ani od wirusów ani od leczenia ludzi czy rozwoju epidemii. Ale wiem, że specjaliści są i chyba powinni być w stanie przedstawić jakiś plan, procedury czy wytyczne. Dlatego, że dla każdego - czy to pracownika, czy to dla biznesmena najgorsza jest niepewność. Im dłużej przyjdzie nam funkcjonować w tej niekończącej się improwizacji tym gorzej dla naszego zaufania do państwa (które już jest mocno zrujnowane), jak i naszej możliwości planowania i kreowania przyszłości. 

A to niestety jest złe dla gospodarki. Bo kiedy dojdziemy do tego, że przedsiębiorcy zrezygnują z tworzenia jakichkolwiek planów, to wyjście z kryzysu będzie jeszcze trudniejsze bo zanim się gospodarka rozbuja i przedsiębiorcy uwierzą, że mogą inwestować i ma to jakiś sens, minie sporo czasu.


wtorek, 7 kwietnia 2020

Mali przedsiębiorcy już doświadczają głupoty właścicieli lokali

Właśnie na mojej ulicy zamknął się gabinet kosmetyczny. Właściciel lokalu ani myślał pójść na jakieś ustępstwa w kwestii czynszu. Zastanawiam się czy woli faktycznie mieć pustostan przez kilka najbliższych miesięcy, a może nawet dłużej? Przez swoją głupotę właściciele lokali pozbywają się najemców, którzy przez dekadę sumiennie płacili czynsz za lokal. W sytuacji kiedy biznes przez wiele miesięcy nie będzie jeszcze szedł dobrze jak mogą oczekiwać, że lokale te wynajmą im się i będa dalej przynosiły dochód? Wytłumaczcie mi bo tego nie rozumiem.

czwartek, 19 marca 2020

To będzie rzeź - APEL

Nie minął jeszcze cały tydzień kwarantanny kiedy zamknięta jest większość lokali, restauracji, czy małych zakładów usługowych. Jeszcze możemy wychodzić z domów, a już wydaje mi się, że skala ograniczeń w biznesie dla małych przedsiębiorców, którzy prowadzą kwiaciarnię, kawiarnię czy mały sklep będzie trudna do udźwignięcia. Obawiam się, że dla wielu takich małych biznesów, będzie to po prostu rzeź. Obawiam się, że najgorzej będą miały małe klimatyczne lokale, kawiarnie i sklepiki w turystycznych zakątkach miast takich jak Kraków, Gdańsk czy poznań, gdzie teraz żaden klient turysta czy nie turysta nie zawitał od tygodnia. Nie wiadomo jak to dług potrwa, a dla niektórych będzie katastrofa bo jak zapłacić czynsz (który w turystycznym starym centrum miasta) może być horrendalny? Obawiam się, że wiele takich punktów nie przetrwa.

Mam w związku z tym apel do właścicieli kamienic. Zastanówcie się z czego będziecie żyć po kryzysie, jeśli wokół co drugi lokal będzie zabity dechami. Żaden turysta nie przyjdzie na pustą ulicę gdzie będą straszyć zamknięte knajpy i upadłe sklepy. Żaden nowy przedsiębiorca nie otworzy u was biznesu na takiej ulicy przez którą przetoczy się tajfun upadłości w związku z kryzysem. Pomyślcie długofalowo, pomóżcie przetrwać waszym najemcom i obniżcie albo odroczcie im przynajmniej czynsze. Oni nie mają ich teraz z czego płacić i jeśli upadną to na ich miejsce prędko nie wprowadzą się nowi. Po zarazie gospodarka siądzie i jeśli chcecie mieć jakiekolwiek dochody to weźcie na siebie część strat. W przeciwnym razie stracicie nie tylko przyszłe czynsze, ale i wartość nieruchomości. nie łudźcie się, że będzie inaczej!

Apel także do klientów. Pomóżcie tym biznesom przetrwać. Zrzućcie się, kupcie u nich, zamówcie coś więcej. Na portalach społecznościowych pojawiają się zrzutki na pomoc takim biznesom. Pomóżcie, bo nie będziecie mieli miejsca do wypicia kawy czy kupienia kwiatów.

Udostępniajcie ten apel. Proszę.


piątek, 13 marca 2020

Ludzie rzucili się na bankomaty

Mamy sytuację kryzysową, jest to obiektywny fakt. Jednym ze zjawisk, które następuje w takich sytuacjach jest powrót do gotówki. Ludzie (czasem zasadnie, czasem nie) boją się, że pozostaną bez dostępu do swoich pieniędzy, wypłacają więc gotówkę z banków i bankomatów.

Taka sytuacja ma miejsce teraz. Zauważyłem, że już w niektórych bankomatach zabrakło pieniędzy. Możemy się spodziewać, że pomimo zapewnień NBP do końca dnia w niedzielę zabraknie praktycznie w większości. Skąd taki wniosek? Opowiem Wam pewną historię. jest to historyjka o ręczniku...

Otóż wiele lat tamu wybrałem się, jeszcze za czasów studenckich na wakacje. Miejscowość wybitnie turystyczna, mnóstwo ludzi nad morzem, szczyt sezonu. Niedziela... Mieliśmy niewiele, ale starczało. Wtedy 20zł wystarczało na dzienne wyżywienie dla dwóch osób. Nadmienię, że było to jeszcze przed czasami kiedy wszędzie można zapłacić zbliżeniowo kartą.

Takim oto sposobem w niedzielne popołudnie spacerując po nadmorskiej promenadzie postanowiliśmy kupić sobie ręcznik. ręcznik kosztował równe dwie dychy. Ręcznik kupiony, trzeba zatem udać się uzupełnić zapasy gotówki. Tego popołudnia odkryliśmy kilka ciekawych faktów:
1. w rzeczonej miejscowości turystycznej znajdowały się dwa bankomaty (zawiodło rozpoznanie operacyjne przed akcją)
2. w rzeczonej miejscowości turystycznej w niedzielę o 15.00 bankomaty są puste (zawiodło planowanie taktyczne)
3. w portfelu mamy 60 groszy (zawiodło planowanie strategiczne)
4. 60 gorszy starcza na bułkę (nie umrzemy z głodu do rana w poniedziałek)

Finalnie okazało się, że pierwsze dostawy gotówki do bankomatów pojawiły się w poniedziałek koło jedenastej. Fakt ten uzmysłowił nam, że:
a) na jednej bułce dwie osoby przeżyją przez 20 godzin
b) ręcznikiem nie da się najeść

Wnioski z tego są następujące - zawsze lepiej mieć w zanadrzu pewną rezerwę gotówki i nie drenować się z niej do zera. 

Na podstawie tej historii przewiduje, że może być sytuacja, że w weekend nie wypłacimy z bankomatów gotówki. Pewnie zostanie ona uzupełniona w poniedziałek.


piątek, 21 lutego 2020

Nowy banknot 20 funtów

Bank of England wprowadził kilka dni temu do obiegu nowy banknot o nominale 20GBP. Banknot różni się nieco od dotychczasowych tym, że jest troszkę mniejszy i wykonany jest z polimeru a nie papieru. Dodatkowo wygląd jest zmieniony.




Dla posiadaczy obecnych banknotów najważniejsza jest informacja, że pozostają one jeszcze aktualne. Bank of England zapowiedział, że poinformuje z wyprzedzeniem 6 miesięcy o wycofywaniu ich z obiegu. Z doświadczenia wiem, że lepiej podjąć wysiłek wymiany ich już teraz albo wpłacić do jakiegoś banku na konto.

Więcej szczegółów tutaj: https://www.bankofengland.co.uk/banknotes/polymer-20-pound-note

sobota, 8 lutego 2020

Prąd z serwisantem - czy to się opłaca?

Firmy energetyczne starają się zachęcić klientów do związania się z nimi na czas określony kusząc różnymi ofertami. Dostałem taką ofertę od jednej z nich, gdzie zawierając umowę na 3 lata mógłbym korzystać z usług "serwisanta" który naprawi mi sprzęt AGD,RTV i PC a prąd miałbym dzięki temu o 5% tańszy.

Zacząłem się zastanawiać czy to się opłaca i przeanalizowałem cennik. Oto co mi wyszło.

Otóż faktycznie cena prądu jest 5% niższa. Przekłada się to na kwotę 0,0147zł za kilowatogodzinę.
W cenniku po trzech miesiącach promocji jest dodatkowa opłata handlowa w wysokości 15zł miesięcznie.

Oznacza to, że przez 3 lata umowy zapłacimy za abonament na usługę serwisanta około 608zł brutto.

Czy to ma sens ekonomiczny? Cóż, ja w swoim życiu skorzystałem z usługi serwisanta tylko dwa razy kiedy trzeba było naprawić pralkę. Za każdą z tych wizyt zapłaciłem około 200zł i było to jakieś sześć i dwa lata temu. Czyli założenie, że na serwisantów wydamy przez trzy lata więcej niż 600zł jest mało prawdopodobne. Co więcej cennik limituje koszt naprawy do 500zł jeżeli będzie wyższy trzeba będzie go pokryć z własnej kieszeni.

Oczywiście ktoś powie, że to jest 24h na dobę 7 dni w tygodniu, ale realistycznie ile razy się zdarzają takie sytuacje kiedy serwisant jest potrzebny w takim reżimie czasowym?

No dobra, ale przecież mamy mieć tańszy prąd. 

To policzmy - 5% taniej to 0,0147zł na kwh, żeby zwróciło sie te 15zł netto na serwisanta trzeba zużyć.... ponad tysiąc kilowatogodzin miesięcznie.

Na moim rachunku zużycie to około trzystu kwh na miesiąc, wychodzi więc że nie zaoszczędze na tym cenniku.

Wprawdzie ktoś powie, że mamy gwarancję, że nie zmieni się nam cena prądu. Otóż nieprawda. Mamy jedynie gwarancję 5% rabatu od aktualnie obowiązującej ceny prądu.

Co gorsza, z tego co czytałem w internecie z takiej umowy trudno się potem wymiksować. raz że jest bardzo wąskie okienko do odstąpienia od niej kiedy wygasa cennik, a dwa że  przedłuża się ona ponoć automatycznie, trzy że gdyby chcieć ją wypowiedzieć normalnie to płaci się za każdy niewykonywany miesiąc 25zł kary za tego serwisanta z którego sie nie skorzysta.
Chore.

Tak więc apeluję - czytajcie umowy, liczcie i nie dawajcie się złapać.



środa, 5 lutego 2020

Polska sprzedaje obligacje z ujemną rentownością

Żyjemy w ciekawych czasach chciałoby się powiedzieć. Ujemne stopy procentowe na świecie wywracają mechanizmy, które przez setki lat działały na rynku w zakresie wyceny ryzyka inwestycyjnego. Mamy dziś taką sytuację, że inwestorzy są skłonni za przechowanie swoich pieniędzy w instrumentach względnie bezpiecznych (jakimi są obligacje skarbowe) zapłacić, zamiast oczekiwać odsetek.

Zdarzało się to w przypadku innych krajów, mamy także przykład ze sprzedaży polskich obligacji.
Ministerstwo Finansów podało właśnie, że sprzedało obligacje za 1,5mld euro, przy czym popyt wynosił znacznie więcej bo 6,5mld euro.
Przełożyło się to na wysokość oprocentowania. Ostatecznie inwestorzy kupili dług z ujemną rentownością na poziomie -0,1 procent.

Jakie to ma reperkusje? Otóż jest kilka aspektów.

Pierwszy aspekt to woda na młyn zadłużaniu się przez państwo. Politycy uradowani będą chętniejsi sprzedawać obligacje bo będą żyli iluzją tego, że zadłużanie się nie kosztuje. jest to iluzja dlatego, że nie da się długoterminowo utrzymać takiego stanu rzeczy.

Drugi aspekt jest taki, że ujemne oprocentowanie na rynku długu publicznego rujnuje portfele oszczędzających na emerytury. Na czym mają zarabiać bezpieczne fundusze emerytalne skoro obligacje płacą ujemne odsetki?

Generalnie ujemne stopy procentowe wywracają na głowę całą ekonomię poczynając od inwestycji, przez oszczędzania i zadłużanie się. Okazuje się, że mamy nadmiar pieniądza w gospodarce (produkowanego przez banki centralne), który szuka ujścia. Nie opłaca się oszczędzać ani inwestować, a na całym stanie rzeczy zarabiają wielkie instytucje finansowe.

A na koniec taki obrazkowy smaczek...


środa, 15 stycznia 2020

Inflacja w grudniu wg GUS 3,4% rok do roku

Według wstępnych wyliczeń GUS inflacja za grudzień rok do roku wyniosła 3,4%. 

Żywność i napoje bezalkoholowe 7% w górę! Ale w tym np. wieprzowina 23% w górę, owoce i warzywa 12% w górę, wędliny 11,9% w górę, pieczywo 6% w górę. Ciekaw jestem co staniało... Podobno masło i jajka, ale ja nie zauważyłem. 

Wywóz śmieci podrożał o 32% co jest s**syństwem zważywszy na to, że gospodarowanie śmieciami nastręcza wszystkim coraz większych kłopotów i wcale nie poprawiło problemu z ich wywozem. jest tylko mniej miejsca na kontenery, a jak śmieci walały się w lasach tak się walają.

Podrożał też transport o 7,5% i usługi telekomunikacyjne o 4,5%.

Niby tańsza jest odzież, ale zastanawiam się jak oni to liczą. Drożeją produkty pierwszej potrzeby, a tanieją te "drugiej potrzeby" więc jak ta średnia jest liczona? Może lokomotywy też staniały? Masakra