Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inwestowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inwestowanie. Pokaż wszystkie posty

środa, 3 kwietnia 2024

Większość na FOREX ponosi straty

 Warto przeczytać:

https://next.gazeta.pl/next/7,151003,30852407,polacy-inwestuja-tak-coraz-wiecej-pieniedzy-i-traca-tyle-ze.html


W skrócie w 2023 "Straty w łącznej kwocie blisko 1,8 mld zł poniosło ponad 128 tys. osób. Pod kreską na foreksie w 2023 r. było aż ponad 73 proc. aktywnych klientów. Zyski zrealizowało tylko niespełna 47 tys. inwestorów, łącznie zarabiając ponad 349 mln zł."


W sumie to nie powinno być niczym nowym bo od dawna ostrzega się, że na Forex większość graczy traci. Słuchajcie, nie da ię wygrać z rynkiem opanowanym przez grube ryby. To jest czysty hazard i kasyno, w którym odbywa się strzyżenie owieczek.


Niestety wychodzi na to, ze forex rozwija się prężnie i cieszy coraz większą popularnością. Cóż, szkoda.


wtorek, 24 stycznia 2023

Projekt ustawy o ograniczeniach w nabywaniu lokali zbiera negatywne opinie

Ledwo wypłynęła na światło dzienne sprawa projektowanej ustawy o ograniczeniach w nabywaniu nieruchomości, o której napisałem przed paroma dniami, a już projekt zaliczył zdecydowaną krytykę.

Polski Związek Firm Deweloperskich wypunktował, że fundusze nabywające nieruchomości, robią to przede wszystkim po to, aby je wynajmować i cały koncept rządu oparty jest na fałszywych założeniach. Pojawiły się też głosy, że wprowadzenie przepisów w proponowanym kształcie zamrozi handel mieszkaniami w ogóle, a wszystko przez ryzyko, że mogłoby dojśc do unieważnienia transakcji jeśli byłaby dokonana z podmiotem/osobą, która przekroczyła ustawowy limit liczby lokali.

Ja, jak już wcześniej pisałem, uważam cały pomysł za idiotyczny i błędny, a argumenty przywołane przez PZFD tylko potwierdzają moje przemyślenia. Ten projekt jest zły praktycznie w każdym aspekcie, począwszy od przesłanek przez realizację, z gruntu błędnego pomysłu.

Dziwi mnie tylko, że Robert Kuliga, prezes Stowarzyszenia Mieszkanicznik wypowiada się o tym projekcie tak łagodnie. "Jeżeli proponowane przepisy wejdą w życie w obecnej formule, którą znamy z mediów, będzie to przysłowiowe wylanie dziecka z kąpielą" - cóż to mało powiedziane, to zamach na próbę budowy kapitało przeciętnych Polaków i próba uczynienia z nich niewolników. Absolutnie się z panem Kuligą nie zgadzam, że wprowadzenie ograniczeń fla funduszy ma sens. On Sam sobie przeczy bo przyznaje przecież, że fundusze to zaledwie kilka tysięcy mieszkań w Polsce. A chodzi o to żeby ten sektor rozwinąć i ucywilizować. Pozwólmy wszystkim (Polakom też) inwestować w Polsce w nieruchomości, REITY czy indywidualnie. Niech umowy najmu się cywilizują i ten rynek się rozwija. Zgadzam się natomiast, że "jeżeli rząd będzie dalej forsował ograniczenia w nabywaniu mieszkań dla indywidualnych nabywców, to będzie kolejny krok do dokręcania śruby zaradnym Polakom".

Przyszła mi do głowy jeszcze jedna myśl. Co na ten pomysł PFR Nieruchomości, który zarządza Funduszem Mieszkań na Wynajem? Przecież to był pomysł rządu. Teraz na swojej stronie chwali się, że "FSMnW jest największym inwestorem instytucjonalnym na tynku najmu mieszkań w Polsce. Posiada obecnie ponad 2 tysiące mieszkań." To w kogo jest kierowany ten projekt rządowy? Kogo ma zablokować? Konkurencję dla PFR? Bo oni dostaną "licencję" od ministra na nabywanie hurtowe, a inni nie? Ileż tu miejsca dla łapówek i intratnych stołków po zakończonej karierze w ministerstwie, ojojoj...

Co ciekawe wiceminister Olga Semeniuk-Patkowska zaczęła jakby łagodzić i wycofywać się rakiem z tego projektu, mówiąc, że zwykłych obywateli on ma nie blokować, ale tylko fundusze inwestycyjne, etc. Albo był to balon próbny, albo idiotycznie nieprzemyślany projekt, który nie był z nikim konsultowany. Spodziewam się, że z branży i z własnego podwórka (PFR) też przyjdzie za chwilę dalsza fala krytyki...


czwartek, 31 października 2019

KNF się bierze za polisolokaty - dopiero teraz?

Przeczytałem ostatnio, że KNF zacznie prace zmierzające do tego aby móc ograniczyć wprowadzanie na rynek tzw. polsolokat. Chodzi ograniczenia możliwości wprowadzania do obrotu, dystrybucji oraz sprzedaży ubezpieczeń na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym, charakteryzujących się nieakceptowalnymi w punktu widzenia organu nadzoru cechami - podano w komunikacie po posiedzeniu KNF. 

Cała rzecz jest w tym, że o sytuacji w której na rynku oferowane są polisolokaty zawierające naciągane albo wręcz niezgodne z prawem klauzule to było wiadomo do wielu wielu lat. Już wiele lat temu wybuchały z tego powodu afery, sprawy w sądach, etc. Jak to jest, że dopiero teraz KNF bierze się za produkt tak zaminowany niekorzystnymi dla inwestorów i niezrozumianymi dla przeciętnego klienta zapisami, a dodatkowo sprzedawany w nieuczciwy sposób. Gdzie nadzorca rynku był przez te wszystkie lata?

Czytaj więcej na https://biznes.interia.pl/waluty/news/bedzie-interwencja-w-sprawie-toksycznych-polis,2633753,1023?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

Inercja i latencja działania komisji mnie powala. Jest to dla mnie kolejny dowód w sprawie tego, że inwestowanie na polskim ryku finansowym jest polem minowym. Nie ma realnego i skutecznego nadzoru a urzędnicy KNF zajmują się nie tworzeniem ram regulacji, które chroniłyby inwestorów, ale polityką.

Sprawą zajmował się UOKIK, który wydał 20 decyzji w sprawie plisolokat, a KNF zajmował się w tym czasie... no właśnie, czym się zajmował KNF, bo nie zauważyłem?

piątek, 14 grudnia 2018

Jak zarobiłem 60,74% w 10 lat?

Przyznam się, że sam się zdziwiłem kiedy przeanalizowałem na koniec roku jeden ze składników mojego portfela. Był to jeden z tych składników, który leżał sobie cichutko, nikomu nie zawadzając, nie wymagając ode mnie absolutnie ŻADNEJ aktywności i czekał. W międzyczasie w innych częściach portfela działy się rzeczy dziwne i straszne, zarabiałem i traciłem dziesiątki procent. Kosztowało mnie to wiele emocji, a efekty były szczerze mówiąc... przeciętne.

Tymczasem dziś dostałem list z biura maklerskiego, który kazał mi się zdziwić. Pokazał on potęgę procentu składanego i siłę inwestycji dokonanej we właściwym momencie. Oto szanowni Państwo, obligacje 10 letnie EDO1218 kupione w 2008 roku dokonały żywota (znaczy się zostały wykupione). Za każde 100zł zainwestowane wtedy dostałem 160,74 co oznacza, zysk w ciągu 10 lat 60,74% co w skali roku daje godne 4,86%.

Dobrze? Źle? Mało? Dużo? To ja powiem tak. prawie 5% rok w rok, bez praktycznie żadnego ryzyka, bez doglądania, analizowania, stresowania, sprawdzania notowań, bankructw, afer, wykupów, rolowań, emisji, raportów, czyli tego wszystkiego z czym zmagałem się przez ostatnie dziesięć lat w innych częściach portfela... to przy takim świętym spokoju te 4,86% to jest moim zdaniem fantastycznie dużo.

To pokazuje dwie rzeczy. 

Po pierwsze, nie zawsze ta część portfela w której mamy bardziej ryzykowne i (teoretycznie) dające więcej zarobić aktywa pozwoli na osiągnięcie godnego wyniku (czyli takiego, który zrekompensuje ryzyko, stres i zaangażowanie). Co więcej możemy też stracić (co mi się nie ukrywam zdarzało). Suma summarum na tej pasywnej inwestycji wyszedłem chyba najlepiej jeśli porównać całe 10 lat.

Po drugie procent składany to potęga, rokrocznie 2,75% marży ponad inflację (tak było zapisane w liście emisyjnym) dał w skali 10 lat prawie 61%. Znajdźcie mi takiego, kto mi tyle da bez ryzyka utraty kapitału. 

Problem trochę w tym, że "to se ne vrati". tamta inwestycja była dobra bo została dokonana we właściwym momencie dziejowym. Był to taki czas, kiedy marże w obligacjach Skarbu Państwa indeksowanych inflacją były zapisane na całkiem wysokim poziomie. Konstrukcja tych obligacji była taka, że w pierwszym rku dawały one (uwaga...) 7,5% (!!!!), a następnie gwarantowała rok roczną marżę ponad inflację na poziomie 2,75%. Dzisiaj już takich marż nie ma. Aktualnie emitowane obligacje serii EDO dają po pierwszym roku marżę ponad inflację rzędu 1,5% Osiągnięcie za 10 lat takiego wyniku jak w przypadku poprzedniej dekady będzie więc niemożliwe. 

Są fundusze inwestycyjne i inne formy, które dały podobną albo lepszą stopę zwrotu. Nie zaprzeczam. Rzecz w tym, że one miały w sobie zawarte większe ryzyko - bądźmy szczerzy. Bywały i takie momenty, że miały gorsze chwile. Są takie formy inwestycji, które wydawały się wtedy dobre i powinny były dać więcej a nie dały - tu też warto być uczciwym w ocenie.

Cały sęk tego typu analiz odnoszących się do przeszłości ma to do siebie, że z perspektywy dnia dzisiejszego decyzje inwestycyjne podejmowane ileś tam lat temu wydają się takie oczywiste. Wtedy nie były oczywiste. Podejmując wtedy decyzję (miejmy na uwadze, że byliśmy świeżo po kryzysie finansowym)  trzeba było bazować na tym co było nam wtedy wiadome.

Niemniej jednak, ten przykład chciałem opisać dla zobrazowania pewnej zasady. Kiedy widzimy inwestycję, która przy nikłym ryzyku jest w stanie dać godziwe stopy zwrotu to może się okazać, że na jej zamknięcie zarobimy więcej niż na bardziej ryzykownych inwestycjach, które teoretycznie mogą dać więcej.

środa, 20 września 2017

Inwestowanie w pożyczki pozabankowe - w czym mam problem?

Jest pewna grupa firm, które proponują inwestorom wejście w inwestowanie w tzw. pożyczki pozabankowe czy pożyczki internetowe, różnie ro wygląda. Są nawet serwisy internetowe pozwalające na podjęcie takiej inwestycji. Zachwalana jest stopa zwrotu 6% lub więcej rocznie, inwestorzy są też zapewniani, że w przypadku nie spłacania takiej pożyczki to zostanie ona odkupiona więc inwestycja jest niby bezpieczna.

Mam w tym przypadku kilka problemów mentalnych, które powstrzymują mnie przed tym typem inwestycji. 

Pierwsza rzeczy to formuła - nie każdy inwestor rozumie na czym polega cesja takiej umowy pożyczki i jakie obowiązki rzeczywiście ma właściciel takiej platformy pożyczkowej. Trzeba do tego jednak trochę znajomości kwestii prawnych. Rzecz jest w tym też, że trzeba od takiej cesji zapłacić podatek PCC. Nie liczyłem jak to wpływa na opłacalność inwestycji, ale to jest rzecz o której trzeba pomyśleć i się zatroszczyć.

Druga rzecz to ocena ryzyka - nie potrafię powiedzieć na ile ta czy inna kampania pożyczkowa wywiąże się ze swoich zobowiązań jeśli pożyczka nie będzie spłacana. Może będzie ok, może nie?

Dlaczego w ogóle ta czy inna firma się chce bawić w odsprzedawanie nam pożyczek? Nie chce angażować własnego kapitału, czy popyt na te pożyczki jest tak duży, czy też jest coś innego na rzeczy?

Finalnie mam pewne dylematy związane z tym, że są to pożyczki wysoko-kosztowe, które niejednokrotnie wprowadziły ludzi w długi. mam tu pewien dysonans bo nie chciałbym zachęcać do brania takich pożyczek to zatem nie powinienem na nich zarabiać.

No i ostatnie i najważniejsze chyba kwestie to rozliczenie podatków. W całości po stronie inwestora. ja nawet nie wiedziałbym jak to rozliczyć i zastanawiam się na jaką pomoc ze storny kompanii tak zachęcającej do inwestowania możemy liczyć? Obawiam się, że jak urząd skarbowy poprosi o wyjaśnienia to będziemy zostawieni z tym sami. Czy może tu być jakiś haczyk? na pewno konieczność wyliczania wszystkiego samodzielnie - w małej skali kilkuset złotych, nie ma to sensu, w dużej generuje ryzyko wątpliwości po stronie urzędu... a może nie?

Może ktoś z Was ma jakieś doświadczenia w tej kwestii i mógłby się podzielić w komentarzach? Tylko proszę o komentarze bez linków do firm oferujących takie inwestycje żeby nie było kryptoreklamy (będę kasował takie komentarze), zainteresowani sobie pewnie znajdą co trzeba.

wtorek, 12 września 2017

Obligacje PKN Orlen

Nasz rodzimy gigant paliwowy wystartował niedawno z emisją obligacji. Pewnie gdyby to były bardziej ryzykowne papiery nie pisałbym o nich na tym blogu, ale obligacje emitowane przez kluczową państwową spółkę, można uznać za względnie bezpieczne.

Pieniądze z emisji obligacji zostaną przeznaczone na spłatę obligacji zapadających w listopadzie tego roku. 

Oferta wydaje się być w związku z tym dosyć sensowna (nie chciałem użyć słowa atrakcyjna - sensowna jest lepsze), jeżeli chodzi o relacje ryzyka do oprocentowania.

Warunki emisji są takie:
  • zapisy można składać w biurze maklerskim PKO-BP do piątku 15 września, o tym jeszcze trochę dalej,
  • obligacje emitowane są na 4 lata, ale będą notowane na Catalyst i tam będzie można je ewentualnie wcześniej sprzedać,
  • oprocentowanie będzie zmienne, określane względem WIBOR6M + 1% marży, na dziś to około 2,81%,
  • odsetki płatne co 6 miesięcy, 
  • Cena nominalna jednej obligacji to 100zł.
Jak się zapisać? Otóż jeśli posiadamy rachunek maklerski to trzeba udać się do biura maklerskiego PKO-BP i tam złożyć zlecenie, opłacić je i złożyć dyspozycję aby  obligacje umieszczono na naszym rachunku (w dowolnym biurze maklerskim). Moment złożenia zapisu nie ma znaczenia, przypadku popytu przekraczającego liczbę oferowanych obligacji będzie zastosowana zasada tzw. maksymalnego przydziału (każdy z drobnych inwestorów dostanie tyle ile się maksymalnie da, ale żeby dla wszystkich starczyło).

Na koniec warto pamiętać, że obligacje są instrumentem nie pozbawionym ryzyka. Może ono być mniejsze lub większe, ale zawsze istnieje. Trzeba mieć to na uwadze i podejmować decyzje rozważnie.

Więcej informacji na stronie emitenta.


poniedziałek, 5 czerwca 2017

Inwestowanie w nieruchomości na wynajem

Pisałem w ubiegłym tygodniu o sposobach lokowania oszczędności i wspomniałem, ze kwestii nieruchomości nie uważam sensu stricte za lokatę. Nieruchomości to jest inwestycja, bo mamy tu pewne ryzyka. 

Jest wiele sposobów inwestowania na rynku nieruchomości, chciałem jednak podzielić się swoimi przemyśleniami co do inwestowania w mieszkania na wynajem. 

Wydaje mi się, że pod względem ryzyka, to jest to znacznie bezpieczniejsza forma inwestycji niż np. inwestycja w nieruchomości komercyjne. Takie komercyjne np. lokale użytkowe są znacznie bardziej podatne na wahania koniunktury. Owszem, można na nich osiągnąć wyższe stopy zwrotu, ale jest to w zamian za wyższe ryzyko. Po prostu jeśli nastąpi dekoniunktura, to firmy zaczną rezygnować z najmu powierzchni handlowych czy biurowych albo magazynowych. Może się okazać, że wynajęcie takiej nieruchomości będzie trudne.

Nieruchomość na wynajem mieszkaniowy nie jest obarczona aż takim ryzykiem, ale to też będzie zależeć od segmentu. Wydaje mi się, że nieruchomości "premium" czyli takie np. apartamenty, będą w przypadku kryzysu wynajmować się gorzej. Ludzie będą po prostu szukali czegoś o niższym koszcie. Podobnie będzie z apartamentami wakacyjnymi. 

Najpewniejsze wydaje mi się wynajmowanie mieszkań na standardowym poziomie i cenowym i jakościowym. Tutaj jest zawsze ryzyko związane z najemcą, ale na to są sposoby jak się przed tym zabezpieczyć. Nie chcę się tu rozpisywać bo ta wiedza jest w wielu miejscach w sieci, które to miejsca są dedykowane pod tematykę inwestowania w mieszkania na wynajem. Powiem tylko, że sensownie skonstruowana umowa i odpowiednie podejście do najemcy, zazwyczaj działa. Przynajmniej takie są relacje ludzi, którzy "w tym siedzą".

No właśnie, ciekaw jestem, czy ktoś z pośród Was zajmuje się tą dziedziną i mógłby coś więcej na ten temat napisać? Ciekaw jestem Waszych opinii.




W kontekście nieruchomości czasem pojawia się wiele pytań związanych ze sprawdzeniem takiego czy innego mieszkania, lokalu czy działku. Ludzie pytają mnie np. gdzie sprawdzić numer księgi wieczystej - odpowiadam są na to sposoby, o których pisałem na moim drugim blogu. Chętni na pewno znajdą odpowiednią stronę.

poniedziałek, 24 października 2016

Najczęstsze błędy początkujących inwestorów?

Kiedy ktoś zamierza wchodzić na rynek inwestycyjny nieuchronnie stanie twarzą w twarz z szeregiem problemów i wyzwań. Często także nie ustrzeże się popełniania błędów. Lepiej jednak próbować unikać tych błędów początkujących inwestorów, które popełniane są najczęściej. Poniżej spróbowałem wy-listować te, które wydały mi się najbardziej oczywiste.


1. Chciwość

To jest chyba podstawowy błąd każdego, kto ma do czynienia z pieniędzmi i chciałby zarabiać na inwestycjach. Kiedy stajemy się chciwi i chcemy zarabiać więcej i więcej, naszym umysłem zamiast racjonalnego rozumowania zaczynają rządzić emocje. Chciwość przesłania nam racjonalny ogląd sytuacji. W sytuacji kiedy na jakiejś inwestycji już moglibyśmy realizować zyski, chciwa nadzieja na jeszcze dalszy wzrost ceny prowadzi do tego, że zaskakuje nas jej spadek i zostajemy z niczym. Czasem lepiej jest realizować niewielkie zyski przy mniejszym ryzyku, niż ryzykować dużo w nadziei na więcej. 

2. Niedostateczna wiedza 

Przystępowanie do inwestycji bez wystarczającego przygotowania merytorycznego to kolejny grzech początkujących. Brak wiedzy powoduje, że nasze rozeznanie w tym kiedy należy zrezygnować, kiedy realizować zyski, a kiedy ciąć straty jest zaburzone. Tylko dobre przygotowanie z dziedziny tematu, w który chcemy zainwestować może nam pozwolić zarabiać i zmniejszy nasze ryzyko.

3. Zbyt wiele srok za ogon

Dywersyfikacja jest skutecznym narzędziem zarządzania ryzykiem, ale zbyt duże rozdrobnienie naszych inwestycji może przynieść odwrotne skutki. Pakując się w wiele małych inwestycji często doprowadzamy do sytuacji kiedy nie jesteśmy w stanie ogarnąć pod względem informacyjnym tego co się w nich dzieje. Zbyt wiele produktów inwestycyjnych, czy akcji to konieczność nadzorowania i analizy wielkiej ilości informacji. Często lepiej skupić się na trzech-pięciu projektach, czy walorach niż na 15-20. Ponadto duże rozdrobnienie inwestycji często powoduje, że koszty transakcyjne pożerają większość zysków.

4. Ślepe podążanie za innymi

Decydując się na zainwestowania swoich pieniędzy należy brać za nie pełną odpowiedzialność. Upraszczanie sobie zadania kierując się działaniami innych, powoduje, że nasze działanie jest nieodpowiedzialne i często prowadzi do strat. Pamiętajmy ponadto, że opinie wygłaszane przez innych nie zawsze są poparte rzetelną wiedzą. Należy bardzo krytycznie odnosić się i samodzielnie weryfikować tok rozumowania i źródła informacji. Nie zapominajmy także, że wielokrotnie na niektóre inwestycje organizuje się prawdziwe sterowane nagonki i opinie tłumu są niczym innym jak opłaconą propagandą.

5. Niedocenianie ryzyka

Z powyższymi grzechami ręka w rękę wędruje kolejny. Jeżeli nie przeanalizujemy w sposób dostateczny ryzyka i jeżeli zbagatelizujemy szanse wystąpienia różnych ryzykownych zdarzeń - polegniemy. Szczególne znaczenie ma przy tym rozważenie czy i jakie ryzyko mogą dla naszej inwestycji i dla naszego portfela wprowadzić zdarzenia rzadkie, ale nieprzyjemne.

6.Nadużywanie dźwigni finansowej

Dźwignia finansowa jest potężnym narzędziem pozwalającym multiplikować zyski, ale też w bezlitosny sposób obchodzi się z tymi, którzy nie rozumieją związanego z nią ryzyka. Nadużywanie dźwigni prowadzi często do strat przewyższających zainwestowany kapitał i należy tym instrumentem posługiwać się bardzo rozważnie, za każdym razem analizując potencjalnie najgorsze możliwe scenariusze.

7. Przesadny optymizm

Popadanie w euforię na widok pierwszych zysków, czy też nieracjonalnie optymistyczne ocenianie inwestycji na etapie kiedy w nią wchodzimy to kolejny problem. Niejednokrotnie doświadczeni inwestorzy wspominają po latach jak na początku swojej kariery sparzyli się kilka razy na swoim nadmiernie optymistycznym osądzie sytuacji. Lepiej żeby naszą inwestycją kierował suchy racjonalizm niż abyśmy w sposób nieobiektywny nazbyt optymistycznie ocenili perspektywy.

8. Brak dyscypliny i planu

Brak racjonalnego planu wyznaczającego kiedy i na jakich zasadach z danej inwestycji zamierzamy wyjść często powoduje, że ulegamy emocjom. Kiedy nawet ten plan mamy to brak dyscypliny w jego przestrzeganiu może być katastrofalny. Często gorsze jest nie przestrzeganie postawionych sobie wcześniej założeń niż to jeśli te założenia okazują się błędne. Oczywiście nie mówię o tym, że pierwotnych planów nie należy korygować, ale najgorsze co możemy robić to działać w sposób chaotyczny prze przemyślenia i analizy różnych wariantów. 

9. Napalanie się na "uciekające okazje" 

Często wydaje się nam, że dana okazja inwestycyjna "już się nie powtórzy". Kierowanie się tym kryterium często jest katastrofalne w skutkach. Życie pokazuje, że jeśli nie taka, to pojawi się inna, może lepsza. Doskonałe okazje zaś często związane są z nadzwyczajnym ryzykiem więc nie ma się co napalać ale chłodno kalkulować czy coś się opłaca. 

10. Wchodzenie "za wszystko"  

Innym grzechem jest wchodzenie wszystkimi swoimi oszczędnościami w jakiś projekt inwestycyjny. Pozbawianie się poduszki bezpieczeństwa generuje stres, a nerwy nie są dobrym doradcą inwestycyjnym. Poza tym kłania się rozsądna dywersyfikacja w celu rozproszenia ryzyka.

11. Emocjonalne traktowanie inwestycji 

Większość powyższych punktów można byłoby podsumować właśnie emocjonalnym traktowaniem naszych inwestycji. Emocje są złym doradcą - uczmy się nad nimi panować. Kiedy mamy wrażenie, że przejmują kontrolę nad naszym działaniem - lepiej odpuścić i przeczekać. Często na drugi dzień chłodny osąd sytuacji sprawia, ze sami zdziwimy się dlaczego chcieliśmy podjąć takie czy inne decyzje.

Powyższą listę można byłoby zapewne wydłużać, jeśli macie jeszcze jakieś inne pomysły lub własne przemyślenia czy doświadczenia - zapraszam do podzielenia się nimi w komentarzach.

poniedziałek, 17 października 2016

Czym jest dywersyfikacja

Przy okazji tematu inwestowania pojawia się bardzo często pojęcie dywersyfikacji. Chciałbym je Wam dziś przybliżyć. 

Rzecz w tym, że z każdą inwestycję nierozerwalnie wiąże się zawsze pewne ryzyko. Nawet lokując pieniądze na lokacie w banku ryzykujemy choćby w ten sposób, że jeśli w dniu kiedy będziemy ich potrzebować bank będzie upadał to samo odzyskiwanie środków z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego potrwa i będzie wiązało się z dodatkową biurokracją, a przy większej kwocie możemy nie odzyskać wszystkiego.

Każda inwestycja wiąże się z mniejszym lub większym ryzykiem, w przeciwnym razie nie przynosiłaby też przecież żadnych przychodów, które są swego rodzaju wynagrodzeniem za poddanie naszego kapitału temu ryzyku. 

Pojawia się zatem pytanie jak się zabezpieczyć przed ryzykiem? Tutaj z pomocą przychodzi właśnie dywersyfikacja. 

Polega ona na tym, że nasze oszczędności czy inwestycje dzielimy na części i nie "wrzucamy ich do jednego worka" ale rozdzielamy w taki sposób, aby ryzyko dla pojedynczej części było dla nas bardziej akceptowalne. Przykładowo dużą kwotę pieniędzy lokujemy nie w jednym, ale w dwóch bankach. Przykładem dywersyfikacji jest też posiadanie dwóch kont i kart do kont bo zawsze gdy jedna nie zadziała możemy próbować zapłacić drugą (czy nigdy nie zdarzyło się Wam, że strona internetowa banku nawaliła albo karta nie zadziałała?). 

Przykładem dywersyfikacji na bardzo podstawowym poziomie jest też zwyczaj aby jadąc w podróż nie brać ze sobą gotówki przechowywanej w jednym miejscu (jak ukradną nam portfel jesteśmy ugotowani), ale rozłożyć ją w kilka miejsc.

Kiedy rozważamy inwestycje to dywersyfikacja polega na tym aby inwestując dobierać do swojego portfela inwestycyjnego takie składniki, które są rozłączne pod względem ryzyka. Przykładowo inwestycja w akcje może polegać na tym, żeby dobrać spółki z różnych sektorów bo inwestycja w kilka spółek z jednego sektora jest bardziej ryzykowna. Można także rozdzielać swoje oszczędności czy inwestycje między różne klasy aktywów np. cześć dać na lokatę, część do funduszu inwestycyjnego a część ulokować w nieruchomości. 

W ten sposób rozdzielając aktywa na różne rodzaje inwestycji zabezpieczamy się przed tym, że np. jedna z nich będzie tracić. W tym czasie pozostałe mogą przynajmniej zachować wartość.

Jaka powinna być liczba takich inwestycji czy klas aktywów na które należy podzielić swój portfel? Cóż - dużo zależy od naszych umiejętności, wielkości kwoty i czasu. Wiadomo, że przy małych kwotach nie warto się rozdrabniać bo zabiją nas koszty transakcji, a i czas poświęcony będzie nas zbyt wiele kosztował. Przy większych kwotach warto podzielić portfel na kilka części - to na ile, zależy od naszej percepcji - mózg ludzki nie ogarnia zwykle więcej niż trzy-pięć elementów zatem podział na trzy klasy aktywów po max pięć składników w każdej jest do ogarnięcia. Śledzenie większej liczby wiązać się  będzie z większym wysiłkiem czasowym i finansowym. 

Podsumowując - dywersyfikacja polega na rozpraszaniu ryzyka na większą liczbę drobniejszych inwestycji, dzięki czemu strata na jednej jest mniej bolesna. Warto przy tym jednak pamiętać aby zwracać uwagę, czy ryzyko związane z poszczególnymi składnikami nie jest skorelowane z pozostałymi.

poniedziałek, 3 października 2016

Inwestowanie a znajmość przedmiotu inwestycji

Warrenowi Buffetowi przypisuje się cytat aby nigdy nie inwestować w biznes, którego się nie rozumie. Jest to maksyma, którą warto sobie przypominać także po to aby czasem uświadomić sobie, że kierujemy się emocjami zamiast zdrowym rozsądkiem. 

Kierowanie się w inwestycjach emocjami jest złym podejściem. Do tego zaś aby móc racjonalnie i na chłodno ocenić daną inwestycję należy mieć wiedzę na jej temat. Tylko wtedy będziemy w stanie ocenić adekwatnie ryzyka, z którymi związana jest dany projekt. 

Bardzo często stajemy jednak przed problemem, że wydaje się nam, że już rozumiemy przedmiot naszej inwestycji, ale faktycznie nie mamy o tym pojęcia. Znajomości przedmiotu inwestycji nie można bowiem opierać wyłącznie na zapewnieniach doradców inwestycyjnych czy lekturze folderów.

Zawsze przed podjęciem decyzji inwestycyjnej zalecana jest krytyczna analiza źródeł naszej informacji. Warto przy tym postarać się samodzielnie zglebić temat - czy to jest działalność przedsiębiorstwa, którego akcje chcemy kupić, czy też sposób działania rynku sztuki. W internecie jest na prawdę mnóstwo informacji na wszelkie tematy. Bardzo często można także znaleźć na youtube wywiady czy filmiki osób, które zajmują się daną dziedziną i wiedzą na prawdę więcej od nas, także na takie egzotyczne tematy jak inwestowanie w kopalnie szmaragdów, czy hodowla krów mlecznych. 

Rzecz jest taka, że każdy doradca inwestycyjny będzie naświetlał nam tylko tę pozytywną stronę potencjalnego "dealu". Czasem sami w naszych emocjach mamy tendencję do przypisywania niektórym faktom większego znaczenia niż inne. Dlatego właśnie tak ważne jest zebranie jak największej ilości informacji i pozwolenie jej aby w naszej głowie się spokojnie przetrawiła. Wtedy dopiero będziemy mogli zrozumieć konsekwencje, wszelkie za i przeciw danej inwestycji.

poniedziałek, 19 września 2016

Inwestycja czy spekulacja?

Chciałbym dzisiaj pochylić się nad następującym zagadnieniem, które mi trochę chodzi po głowie. Jakie jest rozróżnienie pomiędzy inwestycją a spekulacją. Spotkałem się z takimi określeniami, że spekulacje są krótkoterminowe, a inwestycje długoterminowe. Trochę nie do końca pasuje mi takie podejście. Co powiecie na innego rodzaju rozróżnienie? Mianowicie, inwestycją nazwałbym zaangażowanie swojego kapitału w przedsięwzięcie, które ma generować strumień dochodów. Spekulacją, z kolei takie zaangażowanie pieniędzy, gdzie chcemy zarabiać nie na strumieniu dochodów, ale na wzroście wartości nabytych aktywów. Czyli taki zakład o cenę nabytych np. papierów wartościowych.

W tym kontekście zakup akcji pod kątem przychodów z dywidendy byłby inwestycją, ale już zakup akcji (nawet długoterminowo) z założeniem zarobku na wzroście ich wartości byłby spekulacją. Zakup mieszkania na wynajem byłby inwestycją, ale zakup mieszkania z zamiarem sprzedaży drożej byłby spekulacją. Kupno działki z zamiarem wybudowania na niej parkingu to byłaby inwestycja, ale zakup z zamiarem odsprzedaży w przyszłości spekulacja...

Sam nie do końca jestem przekonany czy to rozróżnienie jest dobre. Bo w końcu jak nazwać przedsięwzięcie gdzie kupujemy działkę, budujemy budynek i sprzedajemy mieszkania - ni to inwestycja ni to spekulacja... 

Co wy sądzicie na ten temat? Napiszcie w komentarzach.

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

W co jeszcze można ulokować swoje pieniądze?

Zazwyczaj kiedy mówimy o oszczędnościach to na myśl przychodzi nam gotówka schowana gdzieś w szafie, konto bankowe, rachunek oszczędnościowy i lokaty w banku. Co bardziej zaawansowani i biegli w tematach finansowych wiedzą i korzystają z innych form lokowania nadwyżek. Chciałbym je pokrótce wymienić i scharakteryzować począwszy od najmniej wymagających jeśli chodzi o wiedzę, do najbardziej wysublimowanych.

Pierwszy temat to fundusze inwestycyjne - jest ich wiele różnych rodzajów, można je nabyć w bankach i domach maklerskich. Kupując jednostki funduszu oddajemy pieniądze w zarządzanie. W zależności od strategii może to być bardziej ryzykowne lub mniej ryzykowne dla naszych oszczędności. W najgorszym wypadku możemy stracić ich znaczną część, w najlepszym zarobić kilkadziesiąt procent.

Kolejnym tematem są lokaty strukturyzowane. Mają one formę lokaty bankowej albo ubezpieczenia. Taka lokata jest swego rodzaju zakładem co do przyszłej ceny pewnych akcji, surowców czy walut. Jest to czysty hazard,które może być wsparty wiedzą i przewidywaniami na temat rozwoju danego segmentu rynku. Trudno jest oszacować prawdopodobieństwo z jakim dane aktywo osiągnie swoją cenę określoną w lokacie. Na szczęście większość tego typu instrumentów oferuje gwarancję zwrotu kapitału więc w najgorszym wypadku nic nie zarobimy. Warto jednak być ostrożnym - pamiętajcie, że sprzedający nam taką lokatę bank nie ryzykuje nic, a zarabia na każdej założonej przez nas "strukturze". My zaś ryzykujemy ewentualną utratę zysków z inwestycji.

Obligacje Skarbowe to następny rodzaj instrumentów, w których można lokować oszczędności. Charakteryzują się niskim ryzykiem (państwa raczej wykupują swoje długi, choć czasem jednak bankrutują), ale też niższymi niż przeciętnie na rynku stopami zwrotu. Informacji na temat możliwych do zakupu obligacji jest wiele dostępnych w różnych miejscach, sam pisałem o nich na blogu Przegląd Finansowy. Obligacje skarbowe można kopić przez internet, na giełdzie, w biurze maklerskim, banku PKO czy telefonicznie.

Obligacje Korporacyjne - to już znacznie bardziej ryzykowne aktywo. Oferują wyższe stopy zwrotu ale i firmom, które je emitują zdarza się upaść i nie wykupić obligacji. Moim zdaniem są nawet bardziej ryzykowne niż akcje, o czym też pisałem w drugim blogu.

Mamy w końcu akcje przedsiębiorstw notowanych na giełdzie, które można kupić osiadając rachunek w Biurze Maklerskim. Ceny akcji zmieniają się dynamicznie, potrafią spaść czy wzrosnąć o kilkadziesiąt albo kilkaset procent w ciągu roku. Inwestowanie na giełdzie wymaga wg. mnie większej biegłości i wiedzy.Firmy, które wyemitowały akcje czasem płacą tez dywidendę.

Metale szlachetne - w tym złoto - to rodzaj inwestycji w aktywa trwałe. Chcąc ulokować oszczędności w złocie możemy kupić monety lub sztabki (najlepiej u renomowanych sprzedawców). Wystrzegajmy się zakupów na odroczony termin dostawy i u niesprawdzonych partnerów.

Nieruchomości - mając większą gotówkę można przejść do zakupu nieruchomości. Zakup dobrze położonej ziemi czy mieszkania na wynajem pozwoli przechować kapitał z dala od rynków finansowych. Niestety trzeba się trochę orientować w rynku nieruchomości aby nie przepłacić i dobrze przeprowadzić wszelkie formalności.

Dzieła sztuki, wino, whisky, etc - to inwestycje alternatywne dla najbardziej zaawansowanych. Trzeba mieć nie lada wiedzę specjalistyczną aby być w stanie wycenić przedmiot naszej inwestycji i nie popełnić błędów. na prawdę uważam, że tylko osoby z bardzo dużą dziedzinową wiedzą mogą się imać tego typu interesów.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Co to jest procent składany?

Procent składany jest czymś co powinno być bliskie każdemu oszczędzającemu. Ta zasada matematyczna polega na tym, że w każdym kolejnym okresie odsetki naliczane są od kapitału, oraz od odsetek naliczonych w okresach poprzednich. Jednym słowem odsetki się kapitalizują. Zasada ta działa w obie strony - jest to sprzężenie zwrotne wzmacniające oszczędności ale też wzmacniające spiralę długów. 

Moc procentu składanego ujawnia się w sytuacjach kiedy stopy procentowe są wyższe niż obecnie. Przyjmując jednak umownie, że oprocentowanie lokat wynosi 3% to możemy zrobić następujące porównanie odsetek bez procentu składanego i z procentem składanym po 10 latach oszczędzania.

Przyjmijmy, że wkładamy na 10 letnią lokatę 1000zł i nic z nią nie robimy. W wariancie pierwszym odsetki się nie kapitalizują, w wariancie drugim się kapitalizują. Pomijam opodatkowanie odsetek.


Kwota odsetek, które kumulowały się w przypadku procentu składanego jest zatem zauważalnie większa. Będzie ona tym wyższa im wyższa stopa procentowa (po odjęciu podatku "Belki"). Analogicznie będzie rosła spirala długów, które pozostawione będą same sobie - długi jednak narastać będą szybciej bo stopy oprocentowania długu są wyższe.

poniedziałek, 21 marca 2016

Własny plan oszczędzania i inwestowania

Często doradcy inwestycyjni atakują nas i próbują nam wcisnąć produkty finansowe nazywane "planami systematycznego oszczędzania". Problem z tymi produktami jest taki, że zakładają one zobowiązanie do regularnej wpłaty określonej kwoty na rachunek takiego "planu" a zarządzanie zainwestowanymi w ten sposób pieniędzmi oddają poza naszą kontrolę.

Jest jednak możliwość stworzenia samodzielnie czegoś co będzie właśnie takim planem systematycznego oszczędzania i inwestowania. Jak tego dokonać? Jest to bardzo proste. 

Najpierw zakładamy sobie konto oszczędnościowe i ustalamy stałe zlecenie przelewu tam określonej kwoty co miesiąc. Kiedy uruchamiamy ten automat zapominamy o nim na parę lub paręnaście miesięcy.

Kiedy na koncie oszczędnościowym uzbiera się jakaś sensowna kwota, dajmy na to kilka tysięcy złotych zakładamy z tej kwoty lokatę, dajmy na to na pół roku lub rok. Pieniądze na konto cały czas regularnie spływają a my zaczynamy budować oszczędności ulokowane na lokatach.

Kiedy dojdziemy do wniosku, że pieniądze mamy już na kilku lokatach (dajmy na to mamy już trzy lokaty po dwa-trzy tysiące), a równolegle  zbierają się nam pieniądze na koncie oszczędnościowym możemy przejść do bardziej złożonego wariantu. 

Pulę pieniędzy na lokatach sobie zostawiamy (załóżmy, że to będzie nasza poduszka finansowa), a część kwoty którą dotychczas wpłacaliśmy na konto oszczędnościowe przekierowujemy do jakiegoś funduszu inwestycyjnego. Proponuję na początek zbudować sobie w ten sposób pozycję w raczej bezpiecznych funduszach zanim przejdziemy do takich bardziej ryzykownych.

Po pewnym czasie okaże się, że dysponujemy środkami na lokatach, koncie oszczędnościowym i funduszach, można więc w bardziej aktywny sposób inwestować część portfela. Zakładam, że czas, który upłynął od wpłacenia na taki "plan oszczędnościowy" pierwszej złotówki (pewnie parę lat) spożytkowaliśmy na naszą edukację finansową. Rozumiemy już, że trzeba być cierpliwym i nie da się bez ryzyka, w krótkim czasie zarobić dużo. Rozumiemy też czym jest dywersyfikacja portfela i potrafimy obliczyć stopy zwrotu. Mamy też kapitał, który możemy poważniej inwestować nie rezygnując z regularnego dokładania do naszych oszczędności.