Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pieniądze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pieniądze. Pokaż wszystkie posty

środa, 5 lutego 2020

Polska sprzedaje obligacje z ujemną rentownością

Żyjemy w ciekawych czasach chciałoby się powiedzieć. Ujemne stopy procentowe na świecie wywracają mechanizmy, które przez setki lat działały na rynku w zakresie wyceny ryzyka inwestycyjnego. Mamy dziś taką sytuację, że inwestorzy są skłonni za przechowanie swoich pieniędzy w instrumentach względnie bezpiecznych (jakimi są obligacje skarbowe) zapłacić, zamiast oczekiwać odsetek.

Zdarzało się to w przypadku innych krajów, mamy także przykład ze sprzedaży polskich obligacji.
Ministerstwo Finansów podało właśnie, że sprzedało obligacje za 1,5mld euro, przy czym popyt wynosił znacznie więcej bo 6,5mld euro.
Przełożyło się to na wysokość oprocentowania. Ostatecznie inwestorzy kupili dług z ujemną rentownością na poziomie -0,1 procent.

Jakie to ma reperkusje? Otóż jest kilka aspektów.

Pierwszy aspekt to woda na młyn zadłużaniu się przez państwo. Politycy uradowani będą chętniejsi sprzedawać obligacje bo będą żyli iluzją tego, że zadłużanie się nie kosztuje. jest to iluzja dlatego, że nie da się długoterminowo utrzymać takiego stanu rzeczy.

Drugi aspekt jest taki, że ujemne oprocentowanie na rynku długu publicznego rujnuje portfele oszczędzających na emerytury. Na czym mają zarabiać bezpieczne fundusze emerytalne skoro obligacje płacą ujemne odsetki?

Generalnie ujemne stopy procentowe wywracają na głowę całą ekonomię poczynając od inwestycji, przez oszczędzania i zadłużanie się. Okazuje się, że mamy nadmiar pieniądza w gospodarce (produkowanego przez banki centralne), który szuka ujścia. Nie opłaca się oszczędzać ani inwestować, a na całym stanie rzeczy zarabiają wielkie instytucje finansowe.

A na koniec taki obrazkowy smaczek...


piątek, 14 grudnia 2018

Jak zarobiłem 60,74% w 10 lat?

Przyznam się, że sam się zdziwiłem kiedy przeanalizowałem na koniec roku jeden ze składników mojego portfela. Był to jeden z tych składników, który leżał sobie cichutko, nikomu nie zawadzając, nie wymagając ode mnie absolutnie ŻADNEJ aktywności i czekał. W międzyczasie w innych częściach portfela działy się rzeczy dziwne i straszne, zarabiałem i traciłem dziesiątki procent. Kosztowało mnie to wiele emocji, a efekty były szczerze mówiąc... przeciętne.

Tymczasem dziś dostałem list z biura maklerskiego, który kazał mi się zdziwić. Pokazał on potęgę procentu składanego i siłę inwestycji dokonanej we właściwym momencie. Oto szanowni Państwo, obligacje 10 letnie EDO1218 kupione w 2008 roku dokonały żywota (znaczy się zostały wykupione). Za każde 100zł zainwestowane wtedy dostałem 160,74 co oznacza, zysk w ciągu 10 lat 60,74% co w skali roku daje godne 4,86%.

Dobrze? Źle? Mało? Dużo? To ja powiem tak. prawie 5% rok w rok, bez praktycznie żadnego ryzyka, bez doglądania, analizowania, stresowania, sprawdzania notowań, bankructw, afer, wykupów, rolowań, emisji, raportów, czyli tego wszystkiego z czym zmagałem się przez ostatnie dziesięć lat w innych częściach portfela... to przy takim świętym spokoju te 4,86% to jest moim zdaniem fantastycznie dużo.

To pokazuje dwie rzeczy. 

Po pierwsze, nie zawsze ta część portfela w której mamy bardziej ryzykowne i (teoretycznie) dające więcej zarobić aktywa pozwoli na osiągnięcie godnego wyniku (czyli takiego, który zrekompensuje ryzyko, stres i zaangażowanie). Co więcej możemy też stracić (co mi się nie ukrywam zdarzało). Suma summarum na tej pasywnej inwestycji wyszedłem chyba najlepiej jeśli porównać całe 10 lat.

Po drugie procent składany to potęga, rokrocznie 2,75% marży ponad inflację (tak było zapisane w liście emisyjnym) dał w skali 10 lat prawie 61%. Znajdźcie mi takiego, kto mi tyle da bez ryzyka utraty kapitału. 

Problem trochę w tym, że "to se ne vrati". tamta inwestycja była dobra bo została dokonana we właściwym momencie dziejowym. Był to taki czas, kiedy marże w obligacjach Skarbu Państwa indeksowanych inflacją były zapisane na całkiem wysokim poziomie. Konstrukcja tych obligacji była taka, że w pierwszym rku dawały one (uwaga...) 7,5% (!!!!), a następnie gwarantowała rok roczną marżę ponad inflację na poziomie 2,75%. Dzisiaj już takich marż nie ma. Aktualnie emitowane obligacje serii EDO dają po pierwszym roku marżę ponad inflację rzędu 1,5% Osiągnięcie za 10 lat takiego wyniku jak w przypadku poprzedniej dekady będzie więc niemożliwe. 

Są fundusze inwestycyjne i inne formy, które dały podobną albo lepszą stopę zwrotu. Nie zaprzeczam. Rzecz w tym, że one miały w sobie zawarte większe ryzyko - bądźmy szczerzy. Bywały i takie momenty, że miały gorsze chwile. Są takie formy inwestycji, które wydawały się wtedy dobre i powinny były dać więcej a nie dały - tu też warto być uczciwym w ocenie.

Cały sęk tego typu analiz odnoszących się do przeszłości ma to do siebie, że z perspektywy dnia dzisiejszego decyzje inwestycyjne podejmowane ileś tam lat temu wydają się takie oczywiste. Wtedy nie były oczywiste. Podejmując wtedy decyzję (miejmy na uwadze, że byliśmy świeżo po kryzysie finansowym)  trzeba było bazować na tym co było nam wtedy wiadome.

Niemniej jednak, ten przykład chciałem opisać dla zobrazowania pewnej zasady. Kiedy widzimy inwestycję, która przy nikłym ryzyku jest w stanie dać godziwe stopy zwrotu to może się okazać, że na jej zamknięcie zarobimy więcej niż na bardziej ryzykownych inwestycjach, które teoretycznie mogą dać więcej.

środa, 18 października 2017

Kto ma w portfelu papierowe 10GBP niech szybko je wymieni

Z papierowymi pieniędzmi jest tak, że są nietrwałe. Ich ulotność przejawia się tym, że czasami bank centralny wymienia je na inne i ogłasza, że stara seria przestaje obowiązywać. W naszym przypadku mieliśmy kiedyś do czynienia z denominacją, za granicą takie procesy odbywają się nawet częściej. Kiedyś pisałem o tym na łamach bloga Przegląd Finansowy, gdzie zwracałem uwagę na to, żeby pilnować czy posiadana przez nas gotówka w zagranicznych banknotach nie ulegnie unieważnieniu. Miało to miejsce w związku z wymianą (wtedy) papierowych 20 funtówek. Aktualnie proces ten postępuje dalej i Bank of England wymienia papierowe 10 funtówki na nową wersję. Wiąże się to z tym, że od wiosny przyszłego roku stare 10 funtowe banknoty stracą swoją własność płatniczą i będzie można wymienić je tylko w siedzibie Banku Anglii.

Dlatego też jeżeli ktoś ma w portfelu taki banknot jak na obrazku poniżej, niech go czym prędzej wyda lub wymieni:


£10 front £10 back

Tak wygląda aktualnie wprowadzany nowy 10 funtowy banknot (plastikowy - na górze), porównany do starego (papierowy na dole):



Tutaj znajdziecie oficjalne informacje o wymianie.

Co ciekawe, wymiana pieniędzy odbywa się nie tylko w Wielkiej Brytanii.Także w Szwajcarii wchodzi w obieg nowa seria banknotów, która docelowo zastąpi starą. Jeśli ktoś ma w portfelu banknoty starej serii powinien zainteresować się ich wymianą.

poniedziałek, 13 lutego 2017

Jak się zabezpieczyć przed inflacją?

Przez wiele ostatnich miesięcy przyzwyczailiśmy się do tego, że w naszym kraju panuje (oficjalnie) deflacja. Oczywiście to czy dla nas subiektywnie ceny produktów przez nas kupowanych rosną czy spadają zależy też trochę od tego co do naszego koszyka wkładamy, ale średnio rzecz ujmując wielkiej inflacji w naszym kraju nie było, a niektóre rodzaje produktów taniały.

Wygląda jednak na to, że ten stan rzeczy może ulec zmianie. Prognozy analityków i ekonomistów wskazują, że w najbliższym czasie znowu może pojawić się inflacja. Umiarkowana inflacja jeszcze tragedią nie jest, ale warto byłoby sobie zatem przypomnieć jakie rodzaje aktywów i w jaki sposób mogą uchronić nas w sytuacji gdyby jednak inflacja wymknęła się spod kontroli i wzrosła bardziej niż przewidywania.

W sytuacji umiarkowanej inflacji zazwyczaj oprocentowanie lokat bankowych trochę rośnie. Nie przewyższa ono może znacząco stopy wzrostu cen, ale zwykle realne oprocentowanie lokat oscyluje nieco ponad zerem. Jednakże gdyby inflacja wymknęła się spod kontroli (a w naszym kraju starsze pokolenia mają takie doświadczenia) to pozostawienie pieniędzy na lokatach, jeszcze w dodatku oprocentowanych stałą stopą nie jest dobrym pomysłem.

Alternatywą są obligacje indeksowane do stopy inflacji. One zapewniają pewne zabezpieczenie bo stopa procentowa jest ustalana w ich przypadku na podstawie wskaźnika inflacji w poprzednim okresie. Niestety cechuje się to pewną bezwładnością i zazwyczaj mamy całkiem sporo czasu kiedy ta stopa odsetek nie jest dostosowana do aktualnej stopy inflacji, ale do przeszłej sprzed kilku np. miesięcy. 

Innym sposobem zabezpieczenia swojego kapitału jest kupno walut obcych. W sytuacji inflacji w danej walucie (np. w złotówkach), zazwyczaj osłabia się ona do innych walut (krajów o mocniejszej i stabilniejszej gospodarce). Jest to szczególnie istotna kwestia przede wszystkim dla osób posiadających kredyty denominowane w walutach obcych. jeżeli posiada się w takiej sytuacji jakieś oszczędności warto rozważyć, czy nie byłoby dobrze utrzymywać przynajmniej część z nich wymienioną na dolary, franki lub euro. Doświadczenia z przeszłości wskazują, że waluty te umacniały się do złotówki kiedy nasza gospodarka doświadczała problemów z inflacją.

Podobny charakter może mieć też lokowanie oszczędności w złoto. Złoto posiada tę cechę, że jest traktowane przez wielu inwestorów jako pewnego rodzaju zabezpieczenie przed nadmiernym rozdęciem bazy monetarnej. Z perspektywy złotówki istotne jest to, że większość handlu na złocie dokonywana jest w walutach obcych a samo złoto jest wyceniane w dolarach.Kiedy złotówka się osłabia cena złota wyrażona w naszym krajowym pieniądzu rośnie co zabezpiecza nas przed zawirowaniami.

Kolejną klasę aktywów, które zyskują na wartości w czasie epizodów inflacji są akcje. Wiąże się to z tym, że zazwyczaj wzrost cen przekłada się na zwiększone zyski przedsiębiorstw, a w przypadku zwiększania bazy monetarnej proste rozcieńczanie wartości pieniądza powoduje wzrost wartości wszelkich aktywów. Ze wzrostem kursów akcji trzeba być jednak ostrożnym, nie ma tutaj automatyzmu bo na giełdę wpływają także inne czynniki, jak koniunktura w gospodarce, czy przepływy kapitału zagranicznego. Kiedy kapitał zza granicy zdecyduje się ewakuować z naszego kraju wobec np.nadchodzącej recesji to kursy akcji będą spadać. Akcje nie są więc stuprocentowym zabezpieczeniem.

Podobnie rzecz ma się z nieruchomościami. Mogą one być zabezpieczeniem, ale nie zawsze są. W sytuacji inflacji wywołanej zwiększaniem bazy monetarnej, będą drożały, ale kiedy np. będziemy mieli wzrost ceny wywołany czynnikami zewnętrznymi to niekoniecznie. Pewnym zabezpieczeniem może być traktowanie nieruchomości nie jako wehikułu spekulacyjnego, ale jako maszynki do robienia pieniędzy poprzez najem. W sytuacji wzrostu cen można się spodziewać, że ceny najmu także dostosują się i taki strumień pieniędzy będzie dla nas jakimś zabezpieczeniem. Oczywiście nie każda nieruchomość będzie się do tego nadawała. Niewątpliwie w sytuacji kryzysowej nieruchomości drogie (z segmentu premium) szybciej stracą najemców niż nieruchomości tanie (low cost). Może się zatem okazać, że ceny najmu nieruchomości typu apatrament spadną, a ceny najmu najtańszych mieszkań wzrosną.

A jakie wy zaproponowalibyście sposoby na zabezpieczenie swoich oszczędności przed inflacją?

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Systematyczność w finansach

Systematyczność i skrupulatność w finansach ma duże znaczenie i watro się mobilizować aby ją utrzymać? Dlaczego? Po prostu ogarnianie bałaganu z finansami po kilku tygodniach zaniedbywania czasem przypomina sprzątanie stajni Augiasza. Jeśli już raz wdrożymy się w prowadzenie budżetu czy notowanie wydatków, to warto robić to systematycznie. W przeciwnym razie sterta rachunków będzie się piętrzyć i odstraszać od jakiegokolwiek działania.

Systematyczność ma także kluczowe znaczenie przy oszczędzaniu. Wyrobienie w sobie nawyku odkładania pewnych, nawet niewielkich kwot, pozwala aby oszczędności rosły w sposób systematyczny i automatyczny, a co najważniejsze nieodczuwalny dla nas. Dlatego tak przydają się przelewy stałe, które możemy ustalić np. na 10 każdego miesiąca aby przelewać część kasy na konto oszczędnościowe.

Warto także regularnie dokonywać przeglądu swoich finansów i weryfikować czy np. poziom naszych wydatków się nie zmienił. Warto także w przypadku wzrostu naszych dochodów ustalić w jaki sposób będzie rozdysponowana uzyskana nadwyżka. 

Skrupulatność wiąże się niestety z liczeniem. Jeżeli nie przeliczymy posiadanych przez nas pieniędzy i nie policzymy przepływów finansowych nie będziemy mieli wiedzy o tym jaka jest nasza rzeczywista sytuacja. Niestety trzeba przy tym być dokładnym, można oczywiście ustalić sobie jakiś próg szczegółowości (np. wydatków poniżej 5 zł nie notujemy i rozbieżności tego rzędu spisujemy na straty) aby liczenie i rachunki nie pochłaniały nam nadmiernych ilości czasu, ale uwierzcie - czasem lepiej być dokładniejszym ale systematycznym niż dziwić się potem na koniec miesiące, że regularne wydatki w niskich kwotach zrobiły nam manko na przykład na 100zł.

poniedziałek, 4 lipca 2016

Czy warto trzymać w domu gotówkę?

Żyjemy w świecie cyfrowym, każdy praktycznie ma smartfona i kartę płatniczą. Wysiłem sektora finansowego, a także ministrów finansów jest skierowany na to abyśmy jak najczęściej płacili kartą. Takie transakcje są dla sektora finansowego paliwem (na każdej zarabiają) i źródłem wiedzy, a dla fiskusa zapewnieniem, że żadna transakcja nie pozostanie nieopodatkowana.

Nie ma się zatem czemu dziwić, że banki zachęcają nas do płacenia kartą. Faktycznie jest to rozwiązanie wygodne, ale jednak do czasu. Czy nigdy nie zdarzyło się wam, że karta nie zadziałała? Moja się kiedyś najzwyczajniej w świecie złamała. Czasem nie działa terminal, nie wspominając już nawet o sytuacjach braku prądu. Bywają też (mam wrażenie, że ostatnio coraz częstsze) problemy po stronie systemów bankowych. Niedawno mBank blokował każdą kartę przy dowolnej transakcji przez błąd w swoim systemie.

Historia zna także przypadki kryzysów bankowych kiedy na kilka dni zamykano banki i wyłączano bankomaty (Cypr). Jak wtedy funkcjonować ? to są ekstremalne przypadki, ale... Weźmy prostszy przykład. Wyobraźcie sobie sytuację, że jest weekend i wasza karta przestaje działać. Coś się popsuło i nie daje się nią zapłacić. Bank i owszem bardzo chętnie wysłucha naszych żalów i gróźb przez telefon, ale i tak jakiekolwiek działanie podejmie w poniedziałek. My zaś jesteśmy bez pieniędzy, a co gorsza trzeba zrobić zakupy, ale brakuje wam... no właśnie - gotówki. Okazuje się, że posiadanie gotówki jest konieczne nawet w epoce pieniądza cyfrowego. Ba! Okazuje się, że ten analogowy relikt przeszłości jest często skuteczniejszy i bezpieczniejszy niż plastikowa karta czy płatności smartfonem.

Jaka jest zatem odpowiedź, czy warto mieć w domu pewną pulę gotówki? Oczywiście że warto i trzeba. Tylko ile? To jest trudne pytanie. odpowiedź na nie zależy od wielu czynników. Przykładowo weźmy na tapetę stopy procentowe - na kontach typu ROR są one zazwyczaj tak niskie, że żadnej różnicy nie robi czy trzymamy pieniądze w gotówce czy na koncie. Bywały jednak czasy, kiedy oprocentowanie sięgało nawet kilku procent,  wtedy robiło to różnicę. W obecnych czasach bardziej istotnym czynnikiem jest raczej wygoda i bezpieczeństwo a także poziom naszych oszczędności. Dla mnie idealnym rozwiązaniem jest posiadanie w gotówce ekwiwalentu swoich miesięcznych dochodów. Wtedy w zasadzie jesteśmy w stanie spokojnie funkcjonować nawet przez miesiąc bez problemów z systemem bankowym.

Jeśli kogoś nie stać na to by trzymać jedną pensję "w skarpecie" to niech zastanowi się ile pieniędzy pozwoli mu zrobić w weekend niezbędne zakupy. Taka kwota przynajmniej pozwala przetrwać w opisanej przeze mnie sytuacji bez konieczności pożyczania "od sąsiadów".

środa, 11 maja 2016

Gotówka a system bankowy

Chciałbym w tym wpisie przybliżyć Wam jeden ważny fakt związany z oszczędzaniem i przechowywaniem swoich pieniędzy w systemie bankowym. Każdy intuicyjnie rozumie, że kiedy ma jakieś oszczędności w gotówce to one są w pewnej fizycznej postaci np. banknotów schowane i nienaruszalne. Jak jednak wygląda sprawa kiedy wpłacamy nasze pieniądze do banku?

Otóż kiedy wpłacamy pieniądze na depozyt bankowy, to one niejako przestają być naszymi pieniędzmi. Kiedy przeanalizuje się dokładnie przepisy prawa, to okazuje się że bank w takim przypadku staje się naszym dłużnikiem, a my udzielamy bankowi niejako pożyczki. Reperkusje tego faktu są znaczące. Pieniądze wpłacone przez nas do banku nie leża bezczynnie w sejfie. Bank tymi pieniędzmi obraca, jest to istotą jego działalności. Z pieniędzy, które bank otrzymał z lokat bankowych, bank odprowadza do Banku Centralnego zaledwie kilka procent tak zwanej "rezerwy obowiązkowej", reszta pieniędzy wypływa z banku w postaci udzielonych kredytów. 

Co się stanie jeśli te kredyty nie będą spłacane? Wtedy bank ma problem. Było niedawno na naszym rynku bankowym trochę zawirował związanych ze SKOKami i jednym bankiem spółdzielczym, które upadały. taka sytuacja miała miejsce kiedy bank udzielał kredytów, które nie były spłacane, a potem nie miał z czego oddać depozytów. 

Czy należy się zatem obawiać takiego scenariusza? I tak i nie. Pieniądze deponowane w bankach są gwarantowane przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Do kwoty 100 tysięcy EUR nasze oszczędności w banku zostaną wypłacone przez BFG w razie jego upadłości. Powyżej tej kwoty niestety musimy walczyć o swoje pieniądze w zwykłym trybie upadłościowym, ale... szanse na odzyskanie czegokolwiek są znikome właśnie ze względu na to, że rezerwa obowiązkowa jest tylko cząstkowa.

Tak więc mając niewielkie oszczędności - nie ma się czego obawiać, przy dużych depozytach warto rozważyć podział na kilka banków. A wracając do kwestii gotówki - moim zdaniem zawsze warto mieć jakąś jej ilość na okoliczność gdyby jednak nie dało się wypłacić naszych oszczędności z banku. Wystarczy brak prądu aby przestały działać bankomaty.