poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Co to jest procent składany?

Procent składany jest czymś co powinno być bliskie każdemu oszczędzającemu. Ta zasada matematyczna polega na tym, że w każdym kolejnym okresie odsetki naliczane są od kapitału, oraz od odsetek naliczonych w okresach poprzednich. Jednym słowem odsetki się kapitalizują. Zasada ta działa w obie strony - jest to sprzężenie zwrotne wzmacniające oszczędności ale też wzmacniające spiralę długów. 

Moc procentu składanego ujawnia się w sytuacjach kiedy stopy procentowe są wyższe niż obecnie. Przyjmując jednak umownie, że oprocentowanie lokat wynosi 3% to możemy zrobić następujące porównanie odsetek bez procentu składanego i z procentem składanym po 10 latach oszczędzania.

Przyjmijmy, że wkładamy na 10 letnią lokatę 1000zł i nic z nią nie robimy. W wariancie pierwszym odsetki się nie kapitalizują, w wariancie drugim się kapitalizują. Pomijam opodatkowanie odsetek.


Kwota odsetek, które kumulowały się w przypadku procentu składanego jest zatem zauważalnie większa. Będzie ona tym wyższa im wyższa stopa procentowa (po odjęciu podatku "Belki"). Analogicznie będzie rosła spirala długów, które pozostawione będą same sobie - długi jednak narastać będą szybciej bo stopy oprocentowania długu są wyższe.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Lokowanie oszczędności w złocie

Osoby posiadające lub zbierające oszczędności od czasu do czasu zastanawiają się na temat ulokowania swoich pieniędzy w złoto. także do mnie trafiają czasami pytania o to czy to ma sens i jak to zrobić. Postaram się omówić ten problem w prostych słowach i z perspektywy inwestora/oszczędzającego nie będącego biegłym w rynkach finansowych. Nie będę omawiał skomplikowanych instrumentów wymagających posiadania np. rachunku maklerskiego, skupię się na rzeczach prostych i oczywistych.

Podstawową kwestią jest - czy i dlaczego ma sens (o ile ma) lokowanie części swoich oszczędności w złoto. Moja odpowiedź na tak postawione pytanie brzmi - tak ma sens. Dlaczego? postaram się wytłumaczyć. Otóż złoto posiada pewne cechy i historię, które czynią go specyficznym rodzajem "towaru" - dobra materialnego. Otóż historycznie było używane jako pieniądz, ma też łatwą podzielność - można z niego wykonać monety i sztabki różnych rozmiarów i wagi. Łatwo jest tez także rozróżnić czy nie zostało sfałszowane (jedynym metalem o zbliżonej gęstości jest wolfram, ale ma inny kolor i przedmioty wykonane z platerowanego wolframu nie dźwięczą tak samo jak szczerozłote). 

Z tych między innymi powodów, nadal (pomimo wycofania z obrotu pieniężnego) posiada rozpoznawalność na całym świecie, łatwo je kupić i łatwo sprzedać. Dlaczego zatem warto część swoich oszczędności ulokować w złoto? 

Spójrzmy na pieniądze, którymi się posługujemy - są one oparte wyłącznie o przymus prawny, który nakazuje ich akceptację jako pieniądz i reguluje ich emisję przez Bank Centralny i Banki komercyjne (w formie kredytu). Historia wielokrotnie pokazywała przykłady załamania się systemu opartego o papierowy pieniądz, który tracił na wartości. Kiedy ludzie przestają ufać w wartość zadrukowanego papieru uruchamia się spirala degradacji wartości pieniądza.

Papierowy pieniądz emitowany przez system bankowy jest podatny na manipulację. Banki centralne na całym świecie zwiększają podaż pieniądza kreując go zupełnie bez pokrycia. W konsekwencji doświadczamy takich zjawisk jak inflacja czy zmiany kursów walut. 

Złoto jest historycznie związane z funkcją przechowywania wartości. Ma również tę cechę, że jego ilość, która została kiedykolwiek wydobyta praktycznie się nie zmienia. Nie można jej też w prosty sposób zwiększyć, kopalnie mają swoją wydajność, złoża są ograniczone a koszty wydobycia limitują niektóre przedsięwzięcia. Cena złota, jest więc jedynie funkcją popytu na przechowanie wartości w bezpieczny sposób. Kiedy ludzie tracą zaufanie do rządów, gospodarki i systemu monetarnego jego funkcja rośnie. Złoto stanowi więc ubezpieczenie na "trudne czasy" i pozwala przechować wartość podobnie jak dobrze położona działka czy nieruchomość.

W tym miejscu należy zwrócić uwagę, że pojęcie "cena złota" jest często używane w odniesieniu do cen ustalanych dla instrumentów finansowych opartych o złoto fizyczne. Na rynkach finansowych wykreowano wielkie ilości instrumentów finansowych "udających" złoto, ale nie mających wiele wspólnego z fizyczną dostawą kruszcu. Olbrzymia ich ilość jest oparta o dźwignie finansową. Łącznie wszystkie te instrumenty finansowe nie mogłyby zostać rozliczone w fizycznym złocie bo byłoby to ilościowo niemożliwe. To powoduje, że cena złota ustalana na rynku finansowym może być zupełnie niewiarygodna do oceny wartości rzeczywistej fizycznej sztabki kruszcu. Należy o tym pamiętać w sytuacji ewentualnych turbulencji na rynku.

Posiadanie fizycznego złota w formie sztabki lub monety ma więc tę cechę, że część wartości naszych oszczędności lokujemy w dobro materialne. W jaki sposób tego dokonać?

Obecnie w Polsce nie ma problemu z nabyciem fizycznego złota od sprawdzonego sprzedawcy. Praktycznie w każdym większym mieście jest sklep jednego z dystrybutorów złota fizycznego. Ceny można porównać także w internecie sprawdzając na stronach internetowych cenę za sztabkę lub monetę.

Ilość złota mierzy się w uncjach. Jedna uncja (oz) ma wagę około 31,1 grama. Cenę złota codziennie publikuje Narodowy Bank Polski, można sprawdzić także jaka jest cena na rynku korzystając z portali finansowych. Jest to tak zwana cena "spot". Po tej cenie nigdy nie kupimy złota, szczególnie w ilościach detalicznych. 

Cena monety czy sztabki wynika z narzutu, jaki na cenę spot nakłada mennica (koszty produkcji) i dystrybutor. Zwykle marże wynoszą od kilku do nawet 10%. Jeżeli cena oferowanej monety różni się więcej to albo dany sklep zawyża marżę (zdarzają się takie gdzie sięga ona 30%) -poszukajmy wtedy innego, albo mamy do czynienia z turbulencjami na rynku i po prostu fizyczne złoto staje się trudniej dostępne. 

Z ewentualną sprzedażą posiadanego złota także nie powinno być problemów. Renomowani dealerzy zazwyczaj oferują skup nabytych u siebie produktów za cenę pomniejszoną o marżę rzędu kilku procent. 

Jak widać - złoto nie nadaje się do krótkoterminowej spekulacji. To jest lokowanie oszczędności na długi termin i tak należy je postrzegać - w horyzoncie kilku -kilkunastu czy kilkudziesięciu lat.

Na koniec jeszcze trzy rzeczy. W przypadku złota wystrzegajmy się szemranych sprzedawców, "okazji" i aukcji w internecie. Na rynku zaczyna pojawiać się coraz więcej fałszywek, najlepiej kupować u poważnego sprzedawcy który profesjonalnie zajmuje się sprzedażą kruszcu. Wprawdzie zapłacimy kilkadziesiąt złotych więcej, ale zyskamy pewność jakości nabywanego towaru.

Złoto lubi także dyskrecję. Obnoszenie się z jego posiadaniem nie jest mądre. Po co rozpowiadać i się chwalić? 

Ostatnia rzecz to ewentualne kupowanie biżuterii z zamiarem "lokacyjnym" - problem z tym widzę taki, że zazwyczaj jej cena znacznie przewyższa wartość samego kruszcu a sprzedamy ją zazwyczaj jednak w cenie złomu. Pod względem lokowania oszczędności lepsze są tzw. "monety bulionowe" (lokacyjne) albo sztabki.

Lokowanie oszczędności w złocie to szeroki temat.Można poczytać o nim między innymi na blogu Przegląd Finansowy w sekcji "złoto". W szczególności polecam cykl wpisów (wprawdzie już trochę starych, ale w większej części nadal aktualnych):

Jeżeli temat Was interesuje mogę postarać się go rozwinąć w następnych wpisach - piszcie w komentarzach co ewentualnie chcielibyście wiedzieć.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Dlaczego żadna kwota nie jest za mała aby ją odlożyć?

Często spotykam się z argumentem przeciwko oszczędzaniu "takich małych kwot nie ma co odkładać, to jest bez sensu, szkoda czasu"... Chciałbym Was przekonać, że żadna kwota tak na prawdę nie jest za mała aby ją odłożyć.

Pomyślmy przez chwilę. Co mogę sobie kupić za 5 złotych? Niewiele - zapewne starczy na jedną trzecią paczki papierosów, jakąś kolorową gazetę albo dwa piwa. Załóżmy jednak, że wrzucam te pięć złotych do słoika. Niech to będzie raz w tygodniu. To nie jest wielkie wyrzeczenie. Pięć złotych tygodniowo da nam po roku słoik warty 260zł. Za taką kwotę można sobie już coś kupić na święta, nieprawdaż?

A teraz zadajcie sobie pytanie ilu z was wydaje tygodniowo pięć złotych na "pierdoły"? A chcielibyście raz w roku kupić sobie coś porządniejszego? 

Spróbujmy inaczej. Załóżmy, że do słoika będziemy wrzucali codziennie jakieś drobne. niech to będzie resztka z pięciu złotych, która nam zostanie w portfelu. jednego dnia będzie to złotówka, innego 50 groszy, innego cztery złote. Załóżmy, że średnio wrzucamy w ten sposób do słoika jakieś 1,50zł ile będziemy mieli na koniec roku? 547,50zł Mało? 

Bycie konsekwentnym w odkładaniu małych kwot może pomóc nam uzbierać całkiem spore. Za pięćset złotych można sobie coś porządnego kupić nie zaciągając w tym celu długu na karcie kredytowej. Pięćset złotych niejednego poratowało od problemów finansowych. jaki był koszt ich uzbierania? Mniej niż wartość połowy piwa dziennie. Pomyślcie nad tym.

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Dlaczego trzeba samemu odkładać na emeryturę?

Nie wiem czy są jeszcze takie osoby, które wierzą, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych wypłaci im na starość godziwą emeryturę. Jeśli są to artykuł ten jest dedykowany dla tych wszystkich naiwnych, którzy wierzą w to, że jest to możliwe. Ja w to nie wierzę i przekonuje wszystkich, że trzeba odkładać na własną emeryturę. Dlaczego? 

Otóż zacznijmy od tego jak działa obecny system emerytalny. Każdy pracujący (w uproszczeniu) odprowadza jakaś składkę, która trafia do ZUS. tam nawet jeśli jest zapisywany na indywidualnym koncie to dzieje się to tylko księgowo, fizycznie pieniądze z ZUS natychmiast wypływają i przeznaczane są na wypłatę dla obecnych emerytów. Co gorsza, ZUS musi się zadłużać i dostawać dotacje od państwa bo i tak na te wypłaty nie starczyłoby składek. 

Skąd zatem ma wypłacić nasze przyszłe emerytury? Ano będzie wypłacał je ze składek przyszłych emerytów. Powiecie, że to bez sensu bo przecież mu nie starczy... BINGO!

Otóż obecny system emerytalny oparty był na dwóch ukrytych przesłankach. Po pierwsze taki system mógłby działać jeśli w każdym roczniku na rynek pracy wchodziłoby co najmniej tyle samo pracowników. Wtedy ci młodzi pracownicy swoimi składkami mogliby finansować bieżące wypłaty.

Obecnie sytuacja demograficzna jest taka, że w każdym roczniku jest coraz mniej pracowników wchodzących na rynek, mnóstwo osób wyjechało za granicę lub pracuje w szarej strefie i rodzi się coraz mniej dzieci. Co gorsza w wiek emerytalny wchodzą roczniki coraz liczniejsze, którym skądś trzeba emerytury wypłacić.

Tutaj dochodzimy do wieku emerytalnego. Kiedy powstawały początki takich systemów emerytalnych jaki mamy dziś to przeciętny robotnik nie dożywał sześćdziesięciu lat. Ci pozostali, którzy dożywali nie byli tak liczni aby rozwalić system więc wszystko się kręciło. Kiedy długość życia się wydłużała system stał się niewydolny - to czysta matematyka, nie ma innej opcji. 

Na to oczywiście nakłada się system przywilejów niektórych grup zawodowych, który drenuje obecny system i mamy to co mamy. 

Wiara w to, że ZUS wypłaci nam jakąkolwiek emeryturę jest płonna. Liczyłbym jedynie na siebie i własne oszczędności.