poniedziałek, 30 maja 2016

Zalety automatyzacji oszczędzania

Wiele razy pisałem o odkładaniu małych kwot pieniędzy, warto w tym kontekście pomyśleć o usprawnieniu, które sprawi, że odkładanie takich małych kwot może nie być praktycznie nawet zauważalne.

Mam na myśli automatyzację procesu oszczędzania przez utworzenie sobie stałego zlecenia przelewu na konto oszczędnościowe. Jaki mechanizm tu działa wtedy w naszej głowie? Ustanawiając stałe zlecenie na początku miesiąca, zaczynamy zupełnie inaczej myśleć o planowaniu naszych wydatków. Zakładamy, że mamy do dyspozycji mniejszą kwotę bo cześć naszej np. pensji poszła już na oszczędności. mentalnie przestajemy myśleć o całym procesie oszczędzania i zapominamy o nim na tyle, że planując nasze wydatki bieżące nie jest on żadną uciążliwością. 

Automatyczne zlecenie ma jeszcze tę zaletę, że trudniej się od niego wykręcić. Nie możemy sami przed sobą oszukiwać się, że "tylko ten jeden raz nie zrobimy przelewu" bo "są pilniejsze wydatki". Zawsze możemy sięgnąć do oszczędności, ale wtedy widzimy ile ich mamy, ile zabierzemy i ile ubędzie. Proces myślowy przebiega wtedy zupełnie inaczej i uwierzcie mi, mniej jest się chętnym do wydawania pieniędzy na "głupoty".

środa, 25 maja 2016

Czy walka z deflacją jest skazana na porażkę?

Banki centralne na całym świecie toczą walkę z deflacyjnym zagrożeniem. Pojawia się zaraz pytanie, dlaczego deflacja jest postrzegana jako zagrożenie dla gospodarki? Pozornie przecież prowadzi do wzrostu wartości posiadanych przez nas w portfelu pieniędzy. Z wielu aspektów jednak ma negatywne reperkusje dla obecnej gospodarki.

Po pierwsze spadek cen tylko pozornie jest korzystny, konsumenci mając więcej pieniędzy w portfelu odczuwają na początku poprawę swojego stylu życia. Ale spadek cen, oznacza, że przedsiębiorstwa mają większą presję aby obniżać swoje marze zysku. Wstrzymują zatem inwestycje i tną zatrudnienie co prowadzi do kontrakcji gospodarki.

Rządy także nie lubią deflacji bo muszą spłacać przyszłe długi pieniądzem o wyższej wartości. Na dodatek spadające ceny obniżają dochody z podatków pośrednich (VAT) przez co przyczyniają się do wzrostu deficytów budżetowych.

Bankowcy także nie lubią deflacji bo stawia na głowie cały model zabezpieczeń kredytowych. W sytuacji deflacyjnej należy spodziewać się spadku cen zabezpieczeń, a ryzyko kredytowania małych i średnich firm (działających na minimalnej marży zysku rośnie).

Mamy więc deflacyjnego „demona”, z którym walkę próbują toczyć banki centralne. Arsenałem jest dodruk pieniądza i zerowe stopy procentowe (co wydaje się być lekarstwem stawiającym pacjenta na głowie zamiast leczyć). Te działania nie odnoszą skutku, a mało kto zdaje sobie sprawę dlaczego.

Otóż presja deflacyjna jest niejako wewnętrzna, wbudowana w gospodarkę i generowana przez bodźce na które trudno mieć bezpośredni wpływ. Presję na spadek cen wywołuje sam postęp technologiczny dostarczając technologii wytwórczych, pozwalających produkować taniej i więcej.

Dodatkowo w obecnym czasie spadające ceny ropy i podaż gazu łupkowego na świecie w ostatnich latach także wywołały na światowej gospodarce presję deflacyjną.

Kolejnym problemem, o którym mało kto mówi jest demografia społeczeństw zachodu. Spada liczba osób skłonnych do wydatków i konsumpcji.

Poszczególne roczniki w wieku produkcyjnym są mniej liczne, a dodatkowo są pod ciągłą presją niskich płac w związku z pełzającym kryzysem.

Starsze pokolenia, które akumulowały majątek teraz go zaczynają upłynniać aby pokryć koszty swojego życia na emeryturze, ale transfer bogactwa nie jest skierowany w kierunku rzeszy młodych, ale w kierunku wąskiej grupy bogatych, którzy są w stanie bogacić się jeszcze bardziej.

Tymczasem w Azji na rynek pracy wchodzi coraz więcej osób gotowych pracować za niskie stawki, co zwiększa presję na globalny spadek cen.

Środowisko zerowych stóp procentowych (mających być lekarstwem na deflację) powoduje, że oszczędzający nie otrzymują odsetek od zgromadzonego kapitału. Zmuszani są więc albo do spekulacji swoimi oszczędnościami albo aby zrekompensować przyszłe niskie odsetki ograniczają konsumpcję i oszczędzają jeszcze więcej antycypując przyszły kryzys.

Kolejna siła, która powoduje, że nie ma inflacji to eksport tejże inflacji z gospodarek zachodu do krajów Azji. To tam znajduje się centrum produkcji tanich towarów, to kraje azjatyckie (Chiny, Korea) mają nadwyżki i tam następuje obecnie transfer kapitału z gospodarek zachodu.

Tam tez trafia, między innymi, inflacja wydrukowanych w gospodarkach zachodu pieniędzy.

Zdaje się więc, że banki centralne mają poważny problem z tym, że instrumenty, które kiedyś były uznawane za ekstremalne i nieortodoksyjne (zerowe stopy i dodruk pieniądza) już przestają działać, a przyszłe bodźce deflacyjne w gospodarce rysują się jako niebezpieczne zagrożenie.

Już obecnie podnoszą się głosy, że banki centralne już nie będą w stanie poradzić sobie z deflacją samodzielnie i de facto kosztem ich niezależności rozwiązaniem będzie monetyzacja długów suwerennych (państwowych) i stymulanse fiskalne (wydatki rządowe). Pozostaje jednak otwarte pytanie, czy nawet użycie tak nieortodoksyjnych narzędzi (które kiedyś byłyby nie do pomyślenia – tak jak pojawiający się pomysł „kasowania” długów rządowych w bankach centralnych) tylko kupi zachodnim gospodarkom czas, czy rozwiąże problem. Problem, który wydaje się mieć podłoże strukturalne i znacznie głębsze.




Artykuł jest przedrukiem z marcowego wydania Newslettera Przeglądu Finansowego, którego wszystkie archiwalne wydania możecie przeczytać na tej stronie. Jeżeli zaś jesteście zainteresowani otrzymywaniem co miesiąc dodatkowego wpisu na maila właśnie w tamach newslettera, to wystarczy podać swój adres e-mail.


Zapisz się na newsletter aby otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach.

Zapisując się na Newsletter otrzymasz za DARMO następujące eBooki:
  • "Jak analizować wykresy giełdowe" autorstwa Pawła Biedrzyckiego - 47 str. format PDF
  • "Jak inwestować w złoto?" - 19 str. format PDF
  • "Inwestycje alternatywne" - 12 str. format PDF
  • "Złote ciekawostki i tajemnice" - 47 str. format PDF

poniedziałek, 23 maja 2016

Na jakich wydatkach najłatwiej zaoszczędzić?

Zapewne każdy z nas zastanawiał się kiedyś co zrobić aby zaoszczędzić trochę pieniędzy. Dla wielu wydaje się to zadaniem trudnym. Czasami trzeba zmienić nasze przyzwyczajenia, ale może się to okazać z korzyścią dla nas i naszego portfela. Poniżej chciałbym podać kilka przykładów, które przychodzą mi na myśl.

Pierwsza rzecz, która przychodzi do głowy to rezygnacja z używek. Papierosy, kawa, czy alkohol są drogie i rezygnacja z nich sprawiłaby wielką ulgę naszemu portfelowi. Nie są to jednak rzeczy z których łatwo zrezygnować. Warto policzyć ile na nie wydajemy, ale w tym wpisie chciałbym się skupić na czymś innym.

Pierwsza rzecz to posiłki - warto zastanowić się, czy musimy stołować się codziennie na mieście lub w stołówce. Jeżeli dobrze policzymy to koszty wyżywienia przygotowywanego samodzielnie będą zazwyczaj znacznie niższe. Oczywiście, zajmie nam to dodatkowy cza potrzebny na zrobienie zakupów i przygotowanie posiłku, ale to także można zoptymalizować. Robiąc raz w tygodniu większe zakupy i gotując na kilka dni, możemy przynajmniej częściowo zmniejszyć liczbę wizyt na stołówce oszczędzając na każdym posiłku nawet kilka złotych. W skali miesiąca robią się z tego zauważalne kwoty.

Kolejna rzecz to transport. Można zmieniając swoje przyzwyczajenia spróbować zrezygnować z samochodu, jeżeli nie całkowicie, to przynajmniej częściowo. Samochód jest potężnym pożeraczem pieniędzy, wymaga serwisowania, traci na wartości z czasem, wymaga tankowania a spalane paliwo w większej części przeznacza na poruszanie własnego ciężaru niż masy pasażerów. Warto rozważyć czy czasem nie dałoby się przesiąść na rower lub komunikację zbiorową, albo pójść pieszo. Oczywiście nie mówię, że należy całkowicie zrezygnować z auta, ale może warto rozważyć optymalne korzystanie z niego (np. wtedy kiedy mamy do zabrania pasażerów, albo na dłuższy dystans kiedy komunikacja miejska jest nieefektywna czasowo).

Następna rzecz to oświetlenie mieszkania. Warto przeliczyć koszty wydawane przez używane żarówki w porównaniu z oświetleniem typu LED. Kalkulacje zazwyczaj pokazują, że inwestycja w droższe oświetlenie LED przynosi oszczędności już po paru miesiącach.

Zużycie wody to także "temat rzeka". Mycie naczyń w zmywarce (wypełnionej) zazwyczaj jest bardziej efektywne niż ręczne, a prysznic zużyje mniej wody niż kąpiel w wannie.

Podobnie rzecz ma się ze zużyciem energii. proste codzienne czynności powodują czasem niezauważalne marnowanie zużywanej energii. Lepiej np. wietrzyć mieszkanie krótko a intensywnie niż zostawiać uchylone okna przy odkręconym kaloryferze. Grzejąc wodę w czajniku wystarczy wlać jej tyle ile potrzeba aby potem nie stygła bezproduktywnie niewykorzystana. Warto także postarać się o wydajną energetycznie lodówkę - to "mebel" który zużywa energię cały czas. Trzeba także pilnować się przy korzystaniu z niego - zostawianie jej otwartej na dłuższy czas to proszenie się o wyższy rachunek za energię. Warto też sprawdzić czy nie mamy urządzeń, które w trybie "czuwania"zużywają tyle samo energii co działając aktywnie. Czasem tak bywa i warto rozważyć, czy np. odłączenie wierzy i telewizora wyłącznikiem na listwie sieciowej nie ma większego sensu niż kilkanaście złotych więcej miesięcznie za rachunek elektryczny.

Kolejna rzecz to rachunki np. za telefon. Przeanalizujmy jakie pakiety mamy wykupione i czy z nich rzeczywiście korzystamy. Czasem warto zrezygnować z pakietu żeby płacić kilka złotych miesięcznie mniej, bo np. wysyłamy niewiele SMSów, albo mało korzystamy z internetu.

Następna rzecz to opłaty za rachunek bankowy. Warto sprawdzić, czy opłaty, które ponosimy na rzecz banku np. za konto i kartę do niego mają sens, w kontekście innej oferty tego samego banku albo innych na rynku. Czasem jest tak, że płacimy za konto, które kiedyś tam założyliśmy, choć gdybyśmy przenieśli się do innego banku moglibyśmy mieć konto i kartę za darmo. Czasem wystarczy jedynie zmiana pakietu w ramach tego samego banku. To są oszczędności dochodzące nawet do kilkuset złotych rocznie.

Następna rzecz to zakupy "impulsywne". Warto wyrobić sobie nawyk odpowiadania sobie na pytanie "po co mi to jest potrzebne". Szczególnie kiedy idziemy na zakupy z dzieckiem, trzeba wyrobić w sobie odporność na zachcianki. Generalnie umiejętność rozróżniania co jest "zachcianką" (wynikającą z emocjonalnej potrzeby chwili), a "potrzebą" (realnym zaspokojeniem jakiegoś braku poprawiającego w długim terminie nasz komfort życia) jest ważną umiejętnością dzięki której można zaoszczędzić na prawdę dużo pieniędzy. Dotyczy to zarówno spraw małych (żelki, ciastko, baton, lalka, klocki, gazeta) jak i dużych zakupów (mieszkanie, dom samochód). Warto przy tym zastosować także jedną prostą zasadę pozbywania się impulsów zakupowych - "odłóżmy decyzję na później" - odwleczenie podjęcia decyzji zakupowej o kilka dni pozwala czasem na chłodno przeanalizować "za" i "przeciw" i okazuje się często, że tak na prawdę nowa nawigacja do samochodu nie jest nam potrzebna bo mamy starą, która działa, a w telefonie też jest nawigacja.

Rozrywka to temat rzeka. Można powiedzieć, że rezygnacja z rozrywki da nam znaczne oszczędności, ale nie o to chodzi. Czasem warto rozważyć pójście do kina w środę albo we wtorek, a nie w sobotę (będzie taniej). Naziemna telewizja cyfrowa oferuje już dziś mnóstwo kanałów za darmo - warto więc odpowiedzieć sobie na pytanie czy potrzebujemy pakietu satelitarnego. Zastąpienie wyjścia do pubu kolacją ze znajomymi u siebie w domu, może być równie atrakcyjne a znacznie tańsze.


Macie jeszcze jakieś pomysły? Napiszcie w komentarzach!

wtorek, 17 maja 2016

Dlaczego posiadanie złota ma sens?

Pisałem kiedyś na temat lokowania oszczędności w złocie. Chciałbym do tego tematu powrócić aby podkreślić pewien aspekt. Obecna sytuacja na rynku światowym wygląda w ten sposób, że banki centralne zwiększają podaż pieniądza. Otóż zwiększona podaż pieniądza papierowego powoduje, że traci on swoją siłę nabywczą. Posiadanie złota jest swego rodzaju ubezpieczeniem poprzez ulokowanie swojego majątku w aktywie, które nie podlega kontroli jakichkolwiek instytucji. Stanowi ono tak naprawdę jedyny stabilny punkt odniesienia względem walut, których podaż oparta jest na administracyjnych decyzjach a nie na obiektywnych zjawiskach gospodarczych.

Obecnie sens ma posiadanie tak na prawdę jedynie fizycznego złota w postaci monet lub sztabek - pisałem o tym wcześniej. Sugeruje się aby w złocie fizycznym posiadać od 5% do 10% swojego portfela inwestycyjnego. Rzecz bowiem w tym, że ceny złota są zmienne i chwilowe fluktuacje mogą zaburzyć perspektywę. 

Złoto działa też jako amortyzator przed osłabieniem się naszej waluty. Jest przez to jakby rodzajem ubezpieczenia przed tym co mogą nawywijać politycy i rządzący. Nawet jeżeli zrujnują gospodarkę to majątek przechowany w złocie będzie raczej trzymał swoją wartość.

Tyle że złota nie posiada się na krótko. Ja bym je traktował tak samo jak inwestycje w ziemię, która sobie leży i czeka. Kiedyś w przyszłości może będzie potrzeba sprzedaży takiego aktywa aby zapłacić za dom dla dziecka, ale nie orientowałbym się na to w krótkim terminie.


poniedziałek, 16 maja 2016

Czy karta kredytowa to samo zło?

Nieumiejętnie wykorzystywana karta kredytowa wpędziła w długi niejednego posiadacza. Stąd przylgnęła do niej opinia szatańskiego wymysłu wpędzającego ludzi w problemy finansowe. Rzeczywistość jest taka, że karta kredytowa jest narzędziem takim jak i inne, można je wykorzystać mądrze albo głupio. 

Generalnie zaciągnięcie długu na karcie kredytowej ma dwie cechy. Jeżeli spłacimy całość zadłużenia przed upływem tzw. okresu bez-odsetkowego, bank nie naliczy nam żadnego oprocentowania. Jeżeli jednak spłacimy tylko kwotę minimalną, to zaciągamy dług i bank naliczy nam odsetki zazwyczaj od momentu kiedy wykonywaliśmy płatności. na starcie już więc będziemy mieli naliczone odsetki, a co gorsza będą to odsetki wysokie.

Trzeba bowiem wiedzieć, że kredyty na kartach są zazwyczaj bardzo wysoko oprocentowane. Jest to jeden z najdroższych rodzajów kredytu.

Karta jest więc narzędziem dla świadomych użytkowników, którzy potrafią kontrolować swoje wydatki i planować je. Użytkując kartę kredytową w ten sposób, że spłacamy całość zadłużenia w okresie bez-odsetkowym, jesteśmy w stanie korzystać z darmowego (niemalże) kredytu. Kiedyś, kiedy lokaty były wysoko oprocentowane, dawało się jeszcze na tym zarobić. Teraz, można wykorzystać to do planowania swoich przepływów finansowych.

Karta kredytowa nie jest złem samym w sobie, jest narzędziem, które trzeba wykorzystywać w sposób umiejętny. Trzeba umieć planować i liczyć, wtedy nie będziemy mieli z kartą kredytowa problemów.

sobota, 14 maja 2016

Złote ciekawostki

Czy wiedzieliście, że bank centralny Etiopii padł kiedyś ofiarą oszustwa? Albo, że na pustyni w Nowym Meksyku prawdopodobnie do dziś znajduje się zakopany skarb ze złotem? tego typu ciekawostki opisałem w ubiegłym roku w cyklu artykułów "Złote ciekawostki i tajemnice". Zapraszam do lektury pierwszego z wpisów z tamtej serii pt. "Stalowe złoto Etiopii".

środa, 11 maja 2016

Gotówka a system bankowy

Chciałbym w tym wpisie przybliżyć Wam jeden ważny fakt związany z oszczędzaniem i przechowywaniem swoich pieniędzy w systemie bankowym. Każdy intuicyjnie rozumie, że kiedy ma jakieś oszczędności w gotówce to one są w pewnej fizycznej postaci np. banknotów schowane i nienaruszalne. Jak jednak wygląda sprawa kiedy wpłacamy nasze pieniądze do banku?

Otóż kiedy wpłacamy pieniądze na depozyt bankowy, to one niejako przestają być naszymi pieniędzmi. Kiedy przeanalizuje się dokładnie przepisy prawa, to okazuje się że bank w takim przypadku staje się naszym dłużnikiem, a my udzielamy bankowi niejako pożyczki. Reperkusje tego faktu są znaczące. Pieniądze wpłacone przez nas do banku nie leża bezczynnie w sejfie. Bank tymi pieniędzmi obraca, jest to istotą jego działalności. Z pieniędzy, które bank otrzymał z lokat bankowych, bank odprowadza do Banku Centralnego zaledwie kilka procent tak zwanej "rezerwy obowiązkowej", reszta pieniędzy wypływa z banku w postaci udzielonych kredytów. 

Co się stanie jeśli te kredyty nie będą spłacane? Wtedy bank ma problem. Było niedawno na naszym rynku bankowym trochę zawirował związanych ze SKOKami i jednym bankiem spółdzielczym, które upadały. taka sytuacja miała miejsce kiedy bank udzielał kredytów, które nie były spłacane, a potem nie miał z czego oddać depozytów. 

Czy należy się zatem obawiać takiego scenariusza? I tak i nie. Pieniądze deponowane w bankach są gwarantowane przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Do kwoty 100 tysięcy EUR nasze oszczędności w banku zostaną wypłacone przez BFG w razie jego upadłości. Powyżej tej kwoty niestety musimy walczyć o swoje pieniądze w zwykłym trybie upadłościowym, ale... szanse na odzyskanie czegokolwiek są znikome właśnie ze względu na to, że rezerwa obowiązkowa jest tylko cząstkowa.

Tak więc mając niewielkie oszczędności - nie ma się czego obawiać, przy dużych depozytach warto rozważyć podział na kilka banków. A wracając do kwestii gotówki - moim zdaniem zawsze warto mieć jakąś jej ilość na okoliczność gdyby jednak nie dało się wypłacić naszych oszczędności z banku. Wystarczy brak prądu aby przestały działać bankomaty.

poniedziałek, 9 maja 2016

Umowa najmu mieszkania u notariusza

Znam sporo osób, które mają mieszkania na wynajem. Jednak mało która z tych osób wie, że zawierając umowę najmu można to zrobić w sposób, który zabezpieczy właściciela przed nierzetelnym najemcą. Jak? Od niedawna w polskim systemie prawnym istnieje coś takiego co nazywa się "umowa najmu okazjonalnego".

Z takiej umowy mogą skorzystać osoby fizyczne nie prowadzące działalności gospodarczej, które są właścicielami mieszkania (także spółdzielczego własnościowego). Elementem tej umowy jest kilka dokumentów, do podpisania których potrzebny będzie notariusz. Są to:
  • Oświadczenie najemcy w formie aktu notarialnego, w którym poddaje się on egzekucji i zobowiązuje się do opróżnienia i wydania lokalu użytkowego na podstawie umowy najmu w terminie wskazanym w żądaniu opuszczenia lokalu. 
  • Wskazanie przez najemcę innego lokalu, w którym będzie mógł on zamieszkać w przypadku egzekucji obowiązku opróżnienia lokalu. 
  • Oświadczenie właściciela lokalu lub posiadającej tytuł prawny do lokalu, w którym miałby zamieszkać eksmitowany, o wyrażeniu zgody na jego zamieszkanie (z tego co wyczytałem z podpisami notarialnie poświadczonymi).
Taka umowa może być zawarta na maksymalnie 10 lat. Co daje? Otóż wyłącza ochronę lokatorów przed eksmisją, co dla właściciela mieszkania może być bardzo ważne. W porównaniu  ze zwykłą umową najmu nie działają przepisy o ochronie lokatorów nakazujące zapewnienie lokalu socjalnego czy "okres ochronny" w zimie.

Wiadomo, że konieczność wskazania przez najemcę lokalu, do którego może się wyprowadzić jest uciążliwością. Wiadomo też, że uciążliwością jest konieczność zawarcia umowy u notariusza (nie jest to wszak takie drogie, z tego co czytałem to około 160-170zł). Jednak zalety dla właściciela mieszkania są niezaprzeczalne.

Z drugiej strony właściciele mieszkań chwalą sobie takie zawieranie umowy bo sama z siebie odstrasza potencjalnych cwaniaków, a takich przecież nie chcemy w naszym mieszkaniu.

Takie niestety mamy przepisy prawa, że zamiast uelastycznić rynek najmu likwidując ochronę lokatorów (co obniżyłoby czynsze i zwiększyło dostępność tanich mieszkań na wynajem) produkuje się w przepisach takie protezy.


------------------------------

W kontekście nieruchomości niejednokrotnie pada szereg pytań o księgi wieczyste, przykładowo jak ustalić numer księgi wieczystej znając adres - są na to sposoby, o których pisałem na moim drugim blogu i tamże wszystkich chętnych poszukania informacji odsyłam.

piątek, 6 maja 2016

Nie udostępniaj nikomu swoich danych do logowania w banku

Komisja Nadzoru Finansowego wystosowała niedawno ostrzeżenie do wszystkich użytkowników bankowości internetowej w Polsce. KNF przestrzega przed udostępnianiem jakimkolwiek podmiotom danych umożliwiających logowanie do naszej bankowości internetowej, pobieranie historii rachunku czy zlecanie przelewów.

Ostrzeżenie słuszne, z resztą każdy zdroworozsądkowo rozumie, że podawanie innym danych do logowania do naszego konta jest głupie. Dlaczego więc KNF wystosował takie ostrzeżenie akurat teraz? Co jest na rzeczy?

Otóż na rynku działają podmioty, które oferują różne usługi finansowe. Ostatnio tego typu podmioty zaczęły proponować skorzystanie ze specyficznej metody zlecania np. szybkich przelewów, czy wnioskowania o pożyczki przez internet. Metoda, którą stosują polega na tym, że proszą nas o podanie loginu do naszego banku, następnie logują się tam w naszym imieniu i pobierają/wysyłają dane "za nas". Metoda ta nazywana scrapingiem polega na tym, że system informatyczny takiej firmy "udaje" nasza przeglądarkę internetową i działa w sposób niewidoczny dla nas poza nasza kontrolą.

Normalnie taka operacja wymagałaby skorzystania ze specjalnego oprogramowania udostępnionego przez bank (API), które po odpowiedniej autoryzacji i certyfikacji pozwalałoby wysłać takie dane (i tylko te dane, które chcemy) do takiego podmiotu. 

W metodzie "scrapingu" nie mamy absolutnie żadnej kontroli co taki podmiot (któremu udostępniliśmy login i hasło) robi z naszym kontem. Nie mamy żadnej gwarancji, że podane przez nas dane do logowania nie trafią w niepowołane ręce. Nie mamy też żadnej kontroli nad zabezpieczeniami takiego zewnętrznego systemu.

Jest to absolutnie nierozsądne, aby podawać komukolwiek dane autoryzujące do naszego konta bankowości internetowej. To tak jakbyśmy dali komuś notarialne pełnomocnictwo do naszego rachunku. Co z tego, że obieca być grzeczny?

Pamiętajcie, nigdy nie udostępniajcie nikomu danych logowania do swojej bankowości internetowej.


czwartek, 5 maja 2016

Wycofanie banknotu 500 EUR?

Nie wiem czy ktokolwiek z przeciętnych "zjadaczy chleba"miał kiedykolwiek w ręku banknot o nominale 500 EUR. Na złotówki taki banknot byłby warty około 2000zł - dużo. Czy powinniśmy się więc przejmować najnowszą zapowiedzią Europejskiego Banku Centralnego, że od 2018 roku nie będzie już emitował banknotów o tym nominale?

Otóż wydaje mi się, że trzeba spojrzeć na sprawę z dwóch stron. Po pierwsze oficjalnym pretekstem do wstrzymania emisji banknotu 500EUR jest jakoby wykorzystywanie go w celach transferów gotówki przez organizacje przestępcze. Cóż, pewnie i tak jest, ale nie wydaje mi się aby to był główny powód. Prawdziwy powód jest taki, że w sytuacji, w której Europejski Bank Centralny utrzymuje ujemne stopy procentowe, a system bankowy jest podatny na zawirowania, coraz więcej ludzi chętnie trzymałoby swoje oszczędności w gotówce. Właśnie po to aby zniechęcić tych, którzy chcieliby swoje lokaty wycofać z banków chce się im utrudnić życie eliminując jedną z możliwości. 

Ruch wygląda trochę na propagandowy bo przecież banknoty 500EUR nie zostaną wycofane z obiegu. Bank po prostu przestanie emitować nowe, a stare nadal będą miały tę samą wartość. 

Tak więc o ile nie jesteśmy "przestępcami" wożącymi walizki 500 eurowych banknotów, albo jeśli nie mamy potężnych depozytów, które chcielibyśmy przekształcić na gotówkę to nie mamy się czym przejmować.

poniedziałek, 2 maja 2016

Co to jest wartość osobista netto?

Jest taka koncepcja, że aby rzetelnie ocenić czy rzeczywiście jesteśmy finansowo "pod wodą" czy też unosimy się jeszcze na powierzchni, należy wziąć pod uwagę zarówno nasz majątek, ale i nasze długi. Rzecz w tym, że można posiadać spory majątek, ale być zadłużonym tak, że po uwzględnieniu obu tych rzeczy wychodzimy na minus. Najlepszym przykładem niech będą tutaj mieszkania zakupione na kredyt. Ktoś powie "mam mieszkanie", ale de facto ma też kredyt i jakby to dobrze policzyć to żadnego majątku nie ma.

Wynik takiego matematycznego działania, polegającego na tym, że od wartości posiadanego majątku odejmujemy nasze długi, określa się pojęciem "wartości osobistej netto". jest to trochę uprzedmiotawiające, ale na potrzeby rzetelnego określenia samych siebie w kontekście finansowym, konieczne.

Odejmijmy wartość naszych długów i zobowiązań od swojego majątku i poznamy prawdę o stanie naszych finansów. Co więcej, powtarzajmy tę operację regularnie i dowiemy się jak stan naszych finansów zmienia się w czasie.

Jak to policzyć? Podstawowa zasada - realistycznie. Po pierwsze należy wypisać wszystkie rzeczy i aktywa, które mają jakąś wartość i co można realnie sprzedać. następnie podsumujmy ich wartość po takiej cenie za jaką rzeczywiście można byłoby je sprzedać, a nie po jakiej je kupiliśmy. jeśli coś jest niesprzedawalne z jakiegoś powodu to nie powinniśmy tego uwzględniać w obliczeniach. 

Następnie od tak otrzymanej wartości aktywów odejmiemy wszystkie swoje zobowiązania i długi, wliczając te "nieoficjalne" pożyczki od rodziny czy znajomych.

Odejmujemy jedną wartość od drugiej i co nam wyszło... zdziwieni?

Czy to powinna być wysoka wartość? Cóż, lepiej żeby była dodatnia, a jeszcze lepiej aby rosła w czasie, czego wszystkim życzę.